Józefa Hennelowa

i

Autor: archiwum se.pl

Żal mi obu stron

2013-07-10 4:00

"Super Express": - Takie konflikty, jak ten między księdzem Lemańskim a arcybiskupem Hoserem, często zdarzają się w łonie Kościoła?

Józefa Hennelowa: - Myślę, że tego typu konflikty są tak samo stare, jak sam Kościół. Człowiek zawsze był tylko człowiekiem. Nawet jeśli poczytamy pod tym kątem listy apostołów, znajdziemy wiele takich wzmianek.

- Ten konflikt jest wyjątkowo nietypowy. Rzadko takie zatargi wychodzą poza mury kościołów.

- Odbywa się on w poczuciu ogromnej potrzeby wypowiadania się na ten temat i to wypowiadania się językiem pełnym emocji, co sprawia, że urasta on do rangi niemal trzęsienia ziemi.

- Myśli pani, że ma w sobie coś z takiego trzęsienia ziemi?

- Ten konflikt jest trochę znakiem naszych czasów, w których szuka się wyrazistych konfliktów personalnych. Współczesna opinia publiczna jest więcej niż głodna sensacji i mocnych słów, które padają między stronami różnych konfliktów personalnych.

- Również ta sprawa ma posmak niepotrzebnej sensacji?

- Z przykrością stwierdzam, że również spór między ks. Lemańskim i abp. Hoserem wpisuje się w te ramy. W tym przypadku na pewno drzemie wiele spraw smutnych i dla obu kapłanów bolesnych. Jest to skądinąd naturalne, ponieważ w każdym z nas, również w kapłanach, drzemie ogromny głód sprawiedliwości. Jest mi strasznie żal obu stron i sama jestem głęboko przygnębiona, że musiało do tego wszystkiego dojść.

- Źle się stało, że ks. Lemański zdecydował się tym wszystkim podzielić z mediami?

- Bardzo trudno mi powiedzieć, czy ks. Lemański sam szukał mediów, czy to media szukały jego. Niemniej sposób, w jaki ksiądz się wypowiada, pozwala ufać, że sprawa zostanie rozwiązana. Po stronie księdza widzę bowiem dużo spokoju i kultury. Nie ma tu niepotrzebnych mocnych słów. Zgadzam się jednak z tymi, którzy twierdzą, że sprawa nie powinna pojawiać się na takiej medialnej arenie.