Fake News

i

Autor: pixabay.com Fake News

Ludzki umysł kocha fake newsy?

Często powtarzane kłamstwa przyjmujemy za prawdę?! Badacz dezinformacji komentuje

2024-05-19 5:12

Wybitny badacz dezinformacji z Uniwersytetu Cambridge Sander van der Linden tłumaczy w rozmowie z „Super Expressem”, jak ludzki umysł łatwo oszukać fake newsami i dlaczego fact checking nie jest najskuteczniejszą metodą walki z dezinformacją. Jego książka „Fake news. Jak dezinformacja infekuje umysły i jak się na nią uodpornić” niedawno ukazała się w Polsce.

Dajemy się łatwo nabrać na powtarzane kłamstwa

„Super Express”: - Wielu szuka pomysłów na to, jak walczyć z fake newsami i dezinformacją na gruncie prawa czy geopolityki. Pan w swojej książce postanowił napisać o tym, dlaczego ludzki umysł jest tak podatny na kłamstwo i manipulacje i co z tym można zrobić. I wygląda na to, że nasz mózg po prostu kocha być oszukiwany.

Sander van der Linden: - I tak, i nie. Z jednej strony, nasz mózg ułatwia sobie zadanie przetwarzania niewiarygodnie dużych ilości informacji, kierując się prostymi, ale sprawdzającymi się zasadami. Powtarzające się, także te fałszywe twierdzenia, wydają się mózgowi znajome, więc łatwiej uznaje je za prawdę. Na szczęście ludzie wypracowali także mechanizmy rozpoznawania manipulacji i całkiem nieźle potrafią je stosować. Problem polega na tym, że przy natłoku informacji nie są w stanie stosować tych mechanizmów do krytycznej oceny każdej informacji, która do nas napływa.

- Ale jakieś mechanizmy obronne stosujemy?

- Cóż, nasze umysły przy ocenie nadmiaru informacji, który nas zalewa stosują dość proste mechanizmy weryfikacji. Uznają, że coś jest prawdą, ponieważ inni też uznają to za prawdą. Albo skoro już coś słyszeli, to łatwiej uznać to za prawdziwe. Problem jest taki, że żyjemy w świecie nie tylko nadmiaru informacji, ale także nadmiaru dezinformacji, manipulacji i zwykłych kłamstw. Dlatego te najpowszechniejsze mechanizmy oceny rzeczywistości po prostu nie działają tak jak powinny. Bo coraz częściej słyszymy rzeczy, które po prostu nie są prawdą, a traktujemy je jako zbiorową mądrość. Nawet najbardziej absurdalne twierdzenia, jeśli słyszane są przez nas wystarczająco często, są akceptowane jako prawdziwe. Ale przecież to nie jedyny sposób, w jaki kłamstwo ma się dobrze we współczesnym świecie.

- Co ma pan na myśli?

- Weźmy choćby teorie spiskowe. Znów nasze mózgi pomagają im zakorzenić się w naszych umysłach. One szukają wzorów i przyczynowości. Naszym mózgom bardzo trudno sobie wyobrazić, że dzieją się na świecie rzeczy przypadkowe, niezależne od siebie. Łatwiej nam uwierzyć, że stoją za tym mroczne siły i niecne zamiary, bo przecież wiele rzeczy nie mogło wydarzyć ot tak po prostu.

- Powołując się na swoje badania, wskazuje pan jednak w książce, że czasami wystarczy odpowiednia motywacja, by uczynić nasze mózgi bardziej krytycznymi. Kiedy zaoferowaliście uczestnikom badań, że za wykrycie kłamstw dostaną pieniądze, nagle okazało się, że potrafią to zrobić, choć we wcześniejszej fazie badań, kiedy takiej motywacji nie było, dawali się uwieść kłamstwom.

- Zdecydowanie motywacja odgrywa ogromną rolę w rozstrzyganiu, co jest prawdą a co nie. Wcześniej mówiliśmy o tym, jak funkcjonują procesy poznawcze i jak można nimi manipulować. Ale przecież niezwykle istotne, może wręcz dominujące, są motywacje społeczne, które wpływają na to, jak przetwarzamy informacje. Wszyscy mamy swoje cele, wartości, normy i preferencje, przez które filtrujemy informacje i na podstawie tych tendencyjnych czynników podejmujemy decyzje. Generalnie nie ma w tym nic złego, ale czasami dochodzimy do momentu, gdy ludzie są bardziej zmotywowani do deformowania rzeczywistości. Widać to choćby w mediach społecznościowych.

- Miejscu, które jest wyjątkowym rozsadnikiem manipulacji.

- Musimy starać się dawać użytkownikom mediów społecznościowych właściwe zachęty, by wierzyli i dzielili się sprawdzonymi informacjami, a nie dezinformacją. Obecnie media społecznościowe wykorzystują fakt, że ludzie są motywowali różnymi rzeczami, które mają niewiele wspólnego z prawdą i robią na tym ogromne pieniądze. Im bardziej kontent, z którym się styka użytkownik, jest ekstremalny, polaryzujący, toksyczny, tym więcej uzyskuje zaangażowania użytkowników, a to wprost przekłada się na zyski platform internetowych.

- Jak bardzo, pana zdaniem, ci, którzy szerzą dezinformację i fake newsów wykorzystują tę wiedzę? Kiedy Goebbels twierdził nie bez racji, że wystarczająco często powtarzane kłamstwo staje się prawdą, kierował się bardziej intuicją niż dowodami naukowymi. Współczesny aparat propagandy i manipulacji się sprofesjonalizował?

- Bez wątpienia ma większą wiedzę i stara się stosować skuteczne narzędzia manipulacji. To dlatego tak często stawia na emocje, by manipulować ludźmi. Oczywiście, w samych emocjach nie ma nic złego, bo to one czynią nas ludźmi. Ale aparat dezinformacji eksploatuje emocje w konkretnym celu, np. by nas wystraszyć. Strach to idealna, bo bardzo silna emocja, by sprzedać ludziom kłamstwo. Kiedy kierujemy się bowiem silnymi emocjami, jesteśmy dużo bardziej skorzy, by uwierzyć w kłamstwa i manipulacje i dzielić się nimi z innymi. To swego rodzaju mechanizm odzyskiwania kontroli: nie liczy się precyzja czy prawda, ale to, żeby pozbyć się uczucia dyskomfortu, w który strach nas wpędza.

- Da się ludzi wyleczyć ze skażenia manipulacją czy fake newsami?

- Zdecydowanie musimy stawiać na prewencję. Kiedy już jakaś narracje się w nas zakorzeni, trudno ją wyplenić. Dlatego powinniśmy stawiać na swego rodzaju szczepionki przeciw dezinformacji i fake newsom. Tak jak w walce z biologicznymi wirusami, tak w walce z wirusem manipulacji trzeba zawczasu wystawiać ludzi na osłabione dawki dezinformacji i taktyk, które służą do oszukiwania ludzi. Musimy przekonująco obalać, dekonstruować i neutralizować je, pozwalając ludziom zbudować swojego rodzaju kognitywne antyciała. Próbujemy to robić, demaskując mechanizmy manipulacji, pokazując je ludziom w ciekawy, zabawny sposób, tak by z łatwością mogli te techniki przejrzeć i wiedzieć, że ktoś próbuje ich oszukać.

- Dziś stawiamy głównie na fact checking. Pamięta pan, że kiedy Donald Trump był prezydentem amerykańskie media na bieżąco prostowały setki kłamstw, które wypowiadał, albo wręcz przerywały jego wystąpienia, by jego kłamstwa zdemaskować.

- Potrzebujemy wielu narzędzi do walki z dezinformacją i kłamstwami. Fact checking jest częścią rozwiązania, ale zdecydowanie niewystarczającą. Jego główna zaleta jest taka, że jest sygnałem dla polityków, że ktoś śledzi to, co mówią i weryfikuje to. Ten bat jest użyteczny, nawet jeśli nie zawsze działa. A wiemy, że nie zawsze działa. Prowadzono np. badania, w których zwolenników Donalda Trumpa skonfrontowano ze zweryfikowanymi jego wypowiedziami, obnażono jego kłamstwa. I owszem, przyznali, że Trump powiedział coś, co jest kłamstwem, ale nie zmienili wobec niego swojego nastawienia. Nadal na niego głosowali. To pokazuje bardzo wyraźnie, że jeśli ludzie już w coś lub kogoś uwierzą, mogą nawet przyznać, że są zmanipulowani, ale ich uczucia się nie zmieniają. To dlatego stawiamy na zapobieganie niż leczenie. Łatwiej bowiem ludzi nauczyć bronić się przed dezinformacją niż potem zmienić ich poglądy i przekonania.

Rozmawiał Tomasz Walczak

Raport 16.05