Pani Dorota zdecydowała się opowiedzieć "Super Expressowi" o generale, którym opiekowała się przez osiem lat aż do jego śmierci. I choć początki tej znajomości były trochę trudne, to z czasem oboje zapałali do siebie wielką sympatią. -
Myślę, że dzięki naszym rozmowom nauczyłam go być normalnym człowiekiem. Generał mi zaufał - opowiada nam ze wzruszeniem Dorota W. I przyznaje, że bardzo się polubili. Wielokrotnie Wojciech Jaruzelski dziękował jej za opiekę i troskę.
- Był niezadowolony, kiedy nie pojawiałam się z jakichś przyczyn u niego w domu przez kilka dni. Wtedy pisał do mnie listy. Mam ich kilka. Pisał do mnie np. tak: "Dwa puste dni, pochmurne. Mam nadzieję, że w sobotę będzie lepiej". Dlaczego zanotował puste dni? Dlatego, że nie mógł ze mną tego dnia porozmawiać. Nie miał wówczas mojej opieki, brakowało mu rozmowy ze mną - wspomina opiekunka generała.
Zobacz też: Przyjaciółka Wojciecha Jaruzelskiego: Płakał, że chce już umrzeć! Tylko w Super Expressie!
- Pan Wojciech lubił ze mną dyskutować, ponieważ nie byłam osobą, która mu kadzi. Polubił mnie za to, że byłam normalna - mówi pani Dorota, która przyznaje, że łączyło ich wielkie uczucie. - To nie była miłość seksualna, ale rodzaj "agape", czyli bezinteresownej miłości opartej na mocnej przyjaźni, nieraniącej innych - wyjaśnia.
- Między nami była bezinteresowna przyjacielska relacja. Uczucie oparte na zasadach silnej więzi i przyjaźni. Nie miałam zamiaru, żeby generał się do mnie przyzwyczajał, ale to zrobił. Przyzwyczaił się do mnie, do mojej obecności, do tego, że jestem i będę. Także przy nim w szpitalu, w ostatnich chwilach jego ciężkiego i tragicznego życia. Byłam z nim do końca. Bezwarunkowo troszczyłam się o niego, kiedy on zmagał się z chorobą - podsumowuje opiekunka Wojciecha Jaruzelskiego.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail