W sobotę (26 lutego) wysłannicy "Super Expressu" pojechali na miejsce walk wojsk rosyjskich z Ukraińcami specjalnym pociągiem z pomocą humanitarną dla potrzebujących. Do obwodu lwowskiego ruszyło 5 wagonów, na co wyraziła zgodę, w porozumieniu z Ministerstwami: Zdrowia i Infrastruktury, strona ukraińska.
Nasi wysłannicy są w Ukrainie, gdzie od kilku dni trwa rosyjska agresja. Sytuacja jest coraz bardziej napięta, a chaos - coraz większy. Zwykli mieszkańcy są coraz bardziej niespokojni, także wobec miejscowych służb. Relacja naszych korespondentów jest dramatyczna. - Jechaliśmy w kolumnie w kierunku granicy z Polską. Na czele tej kolumny jechała policja - mówią nasi korespondenci. Są wśród nich Marcin Torz, Jan Kozłowski i Sebastian Wielechowski. Poruszanie się po ukraińskich drogach, co zrozumiałe, w warunkach rosyjskiej inwazji jest utrudnione. Sznur samochodów jest ogromny, wielu ludzi chce uciec od wojny, m.in. do Polski.
- Poruszanie się po tej drodze było bardzo trudne, droga była zablokowana. Korek sięgał dziesięciu kilometrów, stało w nim ponad 1000 samochodów - przekazuje obecny na miejscu Marcin Torz. Uzbrojonych ludzi można spotkać niemal na każdym kroku. - Cywile z obrony terytorialnej mają przy sobie broń długą.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Ukraina. Wzruszające słowa Zełeńskiego! "Nasza ziemia, nasz kraj, nasze dzieci..." [WIDEO]
Policja przewozi uciekinierów za pieniądze? Mocne oskarżenia
Ukraińskie społeczeństwo jest coraz bardziej niespokojne. Podczas podróży naszych wysłanników doszło do awantury z policją. - Podczas naszej podróży doszło do niebezpiecznej sytuacji. Grupa kobiet rzuciła się na auta policyjne i oskarżyła policjantów o to, że za pieniądze przewożą uciekinierów - relacjonuje Marcin Torz. - Na szczęście, po trwającej kilkanaście minut sprzeczce, puszczono nas dalej.
Pociąg z pomocą humanitarną, który w sobotę (26 lutego) ruszył za naszą wschodnią granicę z Przemyśla, obecnie wraca do Polski. Jak mówią nasi wysłannicy, w pociągu jest bardzo dużo kobiet i dzieci. - Zbliżamy się do granicy. Pociąg jest wypełniony ludźmi, głównie kobietami i dziećmi. Nie wiemy, kiedy wrócimy do Polski - przekazał Marcin Torz.
Cała relacja z wyjazdu naszych korespondentów dostępna jest W TYM MIEJSCU. Jeśli chcesz być na bieżąco z informacjami o rosyjskiej agresji na Ukrainę, zajrzyj do naszej relacji.