15 września został zdymisjonowany z funkcji ministra skarbu. Już wtedy docierały do nas informacje, że zmaga się z ciężką chorobą. Wczoraj fotoreporter "Super Expressu" zauważył Dawida Jackiewicza w Centrum Onkologii w Warszawie. W szpitalu spędził kilka godzin. Miał m.in. robioną tomografię komputerową. To tutaj leczy się od ponad 3 lat.
Jego chorobę potwierdził nam jeden z przyjaciół polityka. O nowotworze Jackiewicz dowiedział się przez przypadek. Pewnego dnia gorzej się poczuł, wezwał karetkę. - Może mówić o szczęściu w nieszczęściu. W szpitalu zrobili mu wtedy badania i wykryli guz. Ale nikt nie miał pojęcia, że to nowotwór. Wycięli mu go. Po dokładniejszych badaniach okazało się, że to rak, w dodatku złośliwy, z ponad 75-procentowym prawdopodobieństwem przerzutów. To był wstrząs dla najbliższych i potworny ból. Dawid bardzo cierpiał, choć nie pokazywał tego po sobie - opowiada nam jeden z przyjaciół Jackiewicza.
Został zmuszony do zmiany stylu życia, odpowiedniej diety. Musi przyjmować leki, które powodują spore osłabienie organizmu. Do tego tomografia i rezonans raz na kilka tygodni. Cały dotychczasowy świat mu się zawalił jak domek z kart. - Dawid ma świadomość, że to nowotwór najwyższego ryzyka, że do końca życia będzie musiał pewnie brać leki, poddawać się ciągłym badaniom. Na pewno nie pomogła mu sytuacja z jego odwołaniem z funkcji ministra skarbu w połowie września. Źle to znosił - dodaje nasz rozmówca. - Najbardziej wspiera go żona, dwójka dzieci i najbliżsi przyjaciele - kwituje.
Zobacz: Sondaż dla SE.pl i NOWA TV: Obniżenie wieku emerytalnego. Będziecie zaskoczeni!