Do wyborów PiS szedł z hasłem zmian w systemie emerytalnym i przywróceniem poprzedniego wieku emerytalnego. Także prezydent Andrzej Duda obiecał, że zajmie się sprawą emerytur. Niedawno Sejm poparł prezydencki projekt wynikiem czego już w przyszłym roku Polaków czekają zmiany. Władza cieszy się, że spełniła obietnice, a opozycja grzmi, że przez takie zmiany przyszłych emerytów czekają głodowe świadczenia. Co o tym wszystkim sądzą Polacy? Na zlecenie SE.pl i NOWA TV Instytut Badań Pollster zapytał Polaków, którą opcję woleliby wybrać: emeryturę późniejszą, czyli w wieku 67 lat, ale wyższą o kilkaset złotych, czy może wcześniejszą, ale niższą emeryturę w wieku 60 lat dla kobiet i 65 lat dla mężczyzn. Jak się okazuje społeczeństwo jest podzielone niemal na pół. Emeryturę późniejszą wybrało 52 proc. badanych, a wcześniejszą 48 proc. Dlaczego tak jest?
Zdaniem Jeremiego Mordasewicza, przedsiębiorcy i doradcy Konfederacji Lewiatan, sprawa jest bardzo złożona. - Po pierwsze wiele zależy od tego jaką pracę wykonujemy i jak silna jest nasza pozycja na rynku pracy, jakimi fachowcami jesteśmy to bardziej lub mniej optymistycznie widzimy możliwość utrzymania pracy. Po drugie ludzie nie myślą często o nagrodzie odłożonej, to jest psychologiczne zjawisko. To tak jakby powiedzieć komuś, że może dostać cukierka dzisiaj lub trzy cukierki jutro, to okazuje się, że większość wybierze jednego cukierka dziś - mówi w rozmowie z SE.pl ekspert. I dodaje, że ludzie często kierują się emocjami: - Ci, którzy kierują się bardziej emocjami powiedzą: emerytura wcześniej choćby i niższa. Osoby, które poddają się emocjom, to wydaje się im, że jak przejdą na emeryturę to będą żyli tak z 10 lat. A to nieprawda, bo kobieta 60-letnia przechodząc na emeryturę statystycznie ma przed sobą 24 lata życia, w tym 12 lat życia w zdrowiu. Więc taka osoba powinna planować emeryturę na 24 lata, ale skoro ludzie źle oceniają przyszłość, czyli będą żyli te 10 lat, to podejmują błędne decyzje. Po części bierze się to z niezrozumienia, bo Polacy posługują się średnią wieku. (...) To jest pułapka, w którą wpadamy. Poddajemy się emocjom, bo czujemy się zmęczenie, bo sądzimy, że na emeryturze będziemy krótko żyli, bo chcemy mieć urlop. A zdarza się, że pewne osoby biorą emeryturę nawet 30 lat.
Zobacz: Łatwiejszy dostęp do broni? TAK czy NIE - sondaż dla SE.pl i NOWA TV
Mordasewicz zauważa jednak, że o ile zwykły Kowalski może poddawać się emocjom, to już inaczej jest z politykami: - Emocja utrudniają nam podejmowanie racjonalnych decyzji. I o ile mogę zrozumieć ludzi, to nie mogę zrozumieć polityków. Oni mają dane statystyczne, więc rządzący mieli pełną wiedzę o tym, jak ten mechanizm działa. Uważam, że ludzie zostali wprowadzeni w błąd przez rządzących, którzy sprawili wrażenie, że można mieć przyzwoitą emeryturę w wieku 60 lat. Co ukryli rządząc? Wiek emerytalny 60 i 65 został wyznaczony 80 lat temu, czyli nasze życie od tego czasu się wydłużyło o 20 lat,a wiek emerytalny został na tamtym poziomie. To jest ogromna różnica. A co roku o kolejne dwa miesiące wydłuża się nasze życie. A moim zdaniem nasze życie jeszcze będzie się wydłużać, ten proces się jeszcze nie skończył. Musimy być tego świadomi, a politycy to ukryli, by przypodobać się wyborcom podjęli taką decyzję.
Ekspert uważa, że władza szykuje podwyższeniem wieku emerytalnego pułapkę dla przyszłych pokoleń: - Politycy z jednej strony obniżają wiek emerytalny, a z drugiej strony podnoszą emeryturę minimalną(...) Często nie myślmy o tym, ale nie można nie myśleć o pokoleniu naszych dzieci, którym fundujemy taką przyszłość. Szykujemy naszym dzieciom obciążenie balastem, a funduje nam to rząd.