Czwartkowe posiedzenie klubu parlamentarnego w siedzibie PiS w Warszawie. Prezes z marsową miną zaczyna swoje przemówienie od ostrych słów pod adresem polityków swojej partii. - Jeśli nie będę miał pewności, że zdobędziemy samodzielną większość, to w nowej kadencji wymienię pół klubu. Na listach będą tylko ci, którzy na pewno nie zdradzą - tak według naszych informacji miał powiedzieć Kaczyński.
Zobacz: Joanna Mucha fundowała swoim pracownikom bilety na Madonnę! Byli na koncercie po okazyjnej cenie!
Grzmiał, że "partia się rozpełzła" i trzeba z tym skończyć. - Brak należytej pracy w kampanii i każdy wyskok, który jej zaszkodzi, ma być surowo karany. Nie przesunięciem w dół listy, ale usunięciem z niej na stałe. Nie będzie żadnych odwołań i nie pomogą żadne buziaczki - stwierdził Kaczyński. Ostatnie zdanie miało być aluzją do posłanki Krystyny Pawłowicz (62 l.), która w taki sposób wita się z liderem opozycji. Kaczyński miał być poirytowany niektórymi jej wypowiedziami w mediach.
Według polityków z otoczenia prezesa PiS Jarosław Kaczyński był poirytowany ostatnimi wydarzeniami w partii. - W ostatnich dniach w kontekście naszej partii mówiło się tylko o walkach frakcji, o podkopywaniu dołków pod prezesem, a także rozsiewano plotki o jego rezygnacji - mówi nam polityk PiS z komitetu politycznego partii. To dlatego podczas posiedzenia klubu prezes miał dać jasno do zrozumienia, że przekaz w mediach ma być spójny, a czuwać ma nad nim on sam. - Prezes mówił o pełnej mobilizacji i ciężkiej pracy w kampanii - ujawnia Marek Suski (56 l.) z kierownictwa Prawa i Sprawiedliwości. Na koniec, żeby rozładować napięcie, Kaczyński odniósł się żartobliwie również do swojej rezygnacji. - Powiedział, że rozważy swoje odejście, ale w 2027 roku... - mówi nam Suski.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail