Wypadek Szydło. Kierowca Seicento zdradza KONSEKWENCJE wypadku

2017-08-03 14:14

Sebastian K., młody kierowca Fiata Seicento który w lutym w Oświęcimiu uczestniczył w wypadku drogowym z rządową kolumną wiozącą premier Beatę Szydło udzielił wywiadu "Gazecie Wyborczej". Choć wciąż trwają postępowania sądowe w tej sprawie, o których młodzieniec nie może mówić, zdradził on, jak wypadek wpłynął na jego życie i jakie poniósł jego konsekwencje.

W lutym w Oświęcimiu doszło do wypadku drogowego z udziałem premier Beaty Szydło, w wyniku którego trafiła ona do szpitala. Prokuratura prowadzi śledztwo w tej sprawie. Przypominamy, że kolumna rządowych samochodów zderzyła się z fiatem seicento. Kierowca przepuścił pierwszy samochód rządowy po czym skręcił w lewo i wjechał w limuzynę Beaty Szydło. Kwestią, którą badają śledczy jest to, czy kolumna rządowa używała zarówno sygnałów świetlnych jak i dźwiękowych.

Sebastian K. w wywiadzie przyznał, że wypadek wpłynął na wynik jego egzaminu dojrzałości, który przechodził na wiosnę. Jak wspominał: - To wszystko, co się dzieje, to dla mnie stres. Matura nie poszła mi tak, jak bym chciał (...) Od lutego, zamiast się uczyć, głowę miałem zajętą czymś innym. Z wyników nie jestem w pełni zadowolony, ale najistotniejsze, że maturę zdałem.

Znacznie poważniejszą konsekwencją wypadku były problemy zdrowotne, które go dopadły. Jak przyznał rozmówca "GW": - Pod koniec marca doznałem porażenia nerwu twarzowego. Nuerolog nie był mi w stanie powiedzieć dokładnie, skąd to się wzięło, ale stres może być jednym z czynników wywołujących takie schorzenia. Prawą część twarzy miałem zupełni sparaliżowaną przez półtora miesiąca. Na początku siedziałem w domu, później starałem się normalnie chodzić na lekcje. Trudno było mówić, jeść. Brałem leki sterydowe, w miesiąc ptzytyłem chyba 7 kg. Dalej chodzę na rehabilitację, ale jest już lepiej. Prawie 95% twarzy mam już sprawne.

Sebastian K. w wyniku wypadku podjął jeszcze jedną decyzję, która wpłynęła na jego życie. Przez ogromne zainteresowanie swoją osobą postanowił on wyłączyć się z mediów społecznościowych: - Po kilku dniach dezaktywowałem konto na facebooku, bo ktoś próbował się na nie włamać. Tuż po wypadku założyłem sobie blokadę dwuskładnikową- żeby się zalogować potrzebny był kod wysłany SMS-em. Kilkanaście razy dostałem SMS-a z kodem, mimo, że o niego nie prosiłem. Próby logowania były z Krakowa, Warszawy albo Gdańska. Jak jednak dodał na koniec: - Poza tym wyszło mi to na dobre, bo teraz częściej spotykam się z przyjaciółmi w realu.

Zobacz także: Stonoga ostro komentuje wypadek Szydło: To wina policji i BOR

Polecamy również: Wypadek Szydło. Budka broni kierowcy seicento: Nie może być tak, że obywatel zostaje sam w zetknięciu z machiną państwa PiS

Przeczytaj ponadto: Uczestnik wypadku z Szydło tłumaczy: To oni uderzyli we mnie