Jednym z pomysłów PiS na zmiany w ordynacji wyborczej było zainstalowanie kamer w lokalach wyborczych, które na bieżąco w internecie transmitowałyby sytuację na sali. Z powodu RODO trzeba jednak będzie zrezygnować z tego pomysłu (mimo, że został on już wcześniej zatwierdzony przez Sejm, tak więc teoretycznie wybory przeprowadzone zostałyby niezgodnie z przepisami). Szef PKW Wojciech Hermaliński uspokaja jednak, że o ważności wyborów decydują dokumenty, procedury czy zeznania członków komisji, a nie kamery.
Informator "DGP", wysoko postawiony polityk PiS zdradza, że to nie jedyne przepisy, które będą martwe po wejściu RODO. Eksperci sugerują szybką nowelizację przepisów, ale partia Jarosława Kaczyńskiego nie garnie się do tego zanadto, tłumacząc się małą ilością czasu, jaka pozostała do ich przeprowadzenia.
Tymczasem w "GW" Maciejewski przyznał, że po ogromie niepokojących sygnałów od samorządowców, już w kwietniu wysłał do PKW pismo z pytanie, czy ustawa nie powinna przejść jeszcze jednej nowelizacji, bądź też czy nie należałoby przesunąć wyborów na wiosnę 2019 roku. Jak alarmuje: - Grozi nam sytuacja, że wybory się odbędą, ale nie będą rozstrzygnięte. Gdy przyjmowano ustawę, na chybcika wprowadzono na sali plenarnej aż 260 poprawek. Teraz samorządowcy uważają, że władza zrzuci winę za ewentualną klapę wyborów na nich albo na PKW.
Zobacz także: Wybory samorządowe 2018. 71-letni Majchrowski jednak WYSTARTUJE. Zrobił sobie badania