"Super Express": - Opublikowaliście państwo tekst o nieprawidłowościach w Polskiej Grupie Zbrojeniowej. Mocno urażony waszą publikacją poczuł się były rzecznik MON Bartłomiej Misiewicz. O co chodzi w całej tej historii?
Marcin Wikło: - Bartłomiej Misiewicz pojawia się w tej historii, stąd uzasadnione jest zilustrowanie artykułu jego zdjęciem. Natomiast on nie jest głównym rozgrywającym układu, o którym piszemy. My opisaliśmy dokument CBA - zawiadomienie do prokuratury, które mówi o przekrętach w Polskiej Grupie Zbrojeniowej. Dokument wskazuje na pięć osób, którym wg CBA należy postawić zarzuty. Jest wśród nich wiceprezes Radosław Obolewski, kluczowa postać w tej historii. Tu pojawia się pierwszy związek z Bartłomiejem Misiewiczem.
- Jaki?
- Obolewski jest mężem Anny Obolewskiej, właścicielki apteki Aronia w Łomiankach, w której pracował Bartłomiej Misiewicz przed wejściem do polityki. Są udowodnione prywatne relacje Obolewskiego z Misiewiczem, a także członkiem zarządu Expo Mazury Mirosławem Pietruchą. Przypomnę, że to ta firma, która zbudowała za gigantyczne pieniądze stoisko dla PGZ na targi Pro Defence w Ostródzie. Najpierw szacowano, że miało to być 250 tys. zł, a umowa ta nagle "spuchła" do 3 mln i okazało się, że w PGZ nie zostało nic z tego, co zakupione zostało na budowę stoiska, ponieważ wszystko było teoretycznie wypożyczone.
- Bartłomiej Misiewicz uznał wasz artykuł za krzywdzący i brutalny atak na niego. Z kolei "Gazeta Wyborcza" zasugerowała, że chodzi o atak na środowisko "Gazety Polskiej" i walkę frakcyjną wewnątrz obozu dobrej zmiany.
- Nasz artykuł miał tylko jeden cel - pokazanie, że Centralne Biuro Antykorupcyjne patrzy na ręce także swoim. Bo rzeczywiście tak jest, nie mamy do czynienia z żadną policją polityczną. To, że Bartłomiej Misiewicz tak, a nie inaczej zinterpretował teksty, które ukazały się w innych mediach już po publikacji "Sieci", to już nie nasza sprawa, ale kwestia relacji Bartłomieja Misiewicza i tytułów, w których te artykuły się ukazały. My bardzo precyzyjnie dobieraliśmy słowa dotyczące roli byłego rzecznika MON.
- A jaka to była rola?
- Również CBA uważa, że Bartłomiejowi Misiewiczowi jak na razie nie należy stawiać w tej sprawie zarzutów. Natomiast przynajmniej niejednoznaczna jest jego rola i powiązania prywatne, to, że osobiście wskazywał firmy i zlecenia dla podmiotów, które miały wykonywać zlecenia dla PGZ, a które później okazały się przekrętami.
- To, co opisujecie, miało mieć miejsce podczas kadencji Antoniego Macierewicza jako szefa MON. Dziś były minister zdecydowanie broni swojego współpracownika.
- W naszym tekście nie ma nic o Antonim Macierewiczu, bo nie ma o nim słowa w dokumentach. Napisaliśmy o pięciu osobach, które wg CBA powinny mieć postawione zarzuty, oraz o Bartłomieju Misiewiczu, który faktycznie był bardzo blisko związany z Antonim Macierewiczem. Były szef MON zdecydowanie broni swojego byłego rzecznika. Robił tak zawsze, nie ma tu zaskoczenia.
- Czy przewidujecie jakąś kontynuację tego tematu?
- Następny ruch należy do CBA, prokuratury, potem sądu. Bo wbrew temu co mówi Bartłomiej Misiewicz, to nie CBA uniewinnia bądź stawia zarzuty. Zarzuty stawia bądź nie prokuratura. A o winie bądź niewinności orzeka sąd. Taki jest obowiązujący w Polsce stan prawny.