W trakcie Marszu Niepodległości w 2013 roku, w trakcie starć z policją na teren ambasady rosyjskiej wrzucono petardy, przez które spłonąć miała budka strażnicza dla chroniących obiekt policjantów. Warszawska prokuratura nie znalazła jednak ostatecznie podpalaczy ani ewentualnego podżegacza.
Pełniąca funkcję zastępcy prokuratora okręgowego w Suwałkach Anna Kolesińska-Soroka przyznała: - Postępowanie toczy się w dwóch wątkach, na razie nikomu nie postawiliśmy zarzutów. Pierwszy wątek ma być poświęcony samemu podpaleniu i ponownej próbie ustalenia jego sprawców, jak również tego, czy wywołanie ognia naraziło zdrowie i życie uczestników marszu.
Bardzo ciekawy jest drugi wątek, w którym śledczy zbadają, czy ówczesny szef Bartłomiej Sienkiewicz MSW mógł podżegać do podpalenia budki. Informował o tym tygodnik "Do Rzeczy", zdobywając nagranie z restauracji Sowa & Przyjaciele,w trakcie której miała paść sugestia, jakoby Sienkiewicz zlecił policjantom spalenie budki. CBA podważało wówczas autentyczność rozmowy, Wojtunik twierdził, że niczego takiego nie mówił, a Bartłomiej Sienkiewicz publicznie stwierdził, że to "bzdura i absurd".
Owe sugestie stołeczna prokuratura zbadała tylko w ramach postępowania sprawdzającego i uznała, że szef MSW nie zlecał podpalenia. Teraz oba wątki w jednym śledztwie ma zweryfikować suwalska prokuratura. Prokurator Kolesińska-Soroka potwierdziła: - Chcemy zebrać pełen materiał dowodowy, który pozwoli na rzetelną ocenę.
Zobacz także: Ziobro stanie przed sądem? Ministra sprawiedliwości POZWAŁA SĘDZIA!