- Dlaczego.
Byłyby one dość skomplikowane, musiałby się pojawić pewien mechanizm być może nie z jedną, lecz z kilkoma zmiennymi. I to mogłoby go poważnie opóźnić. I tak 500+ jest brutalnie atakowany przez polityków, ale i część mediów, że to mogłoby utrudniać debatę na jego temat. Potrzebujących jest tak wielu, że lepiej wystartować z nim szybciej niż później i po pewnym czasie zanalizować jak działa.
- Kiedy ta analiza i ewentualne zmiany w programie 500+ nastąpią?
- Ta data już jest. Podsumowanie i propozycja modyfikacji tego programu ma mieć miejsce we wrześniu przyszłego roku. Na razie wprowadźmy, przyglądajmy się i po pewnym czasie rozważmy argumenty do zmian. Program 500+ to nie wszystko. Istotne będzie wzmocnienie egzekucji prawa, w tym prawa pracy, bo nawet nie chodzi o zaostrzenie.
- Jak często może pańskim zdaniem dochodzić do sytuacji, w których samotna matka zarabia 1700 zł na rękę. I pracodawca mówi jej: obniżę pani pensję o 150 zł, ale państwo doda pani 500 zł.
- To już jest opis skrajnie nieuczciwej sytuacji, by nie powiedzieć gorzej. Jako wieloletni związkowiec zdaję sobie sprawę z tego, że do takich sytuacji dochodzić może. Zdaję też sobie sprawę, do jak skrajnych nieuczciwych zachowań dochodzi przy zmuszaniu ludzi do śmieciówek. I nie mogę zaprzeczyć, że zdarzą się łajdactwa. Co nie znaczy, że programu nie należy wprowadzać. Mam jednak pewną nadzieję związaną z programem 500+.
- Jaką?
- Taką, że to 500 zł, zwłaszcza dla rodzin wielodzietnych, stanie się tak istotną częścią dochodu, że wiele osób odzyska swoją godność jako pracownicy. W tej chwili wielu ludzi bywa zakładnikami pracodawcy łajdaka, który posuwa się do rzeczy skandalicznych, bo wie, że oni nie mają wyboru! Łączę wprowadzenie tego projektu właśnie ze zmianą postaw i pozycji wielu ludzi na rynku pracy. Ludzi, którzy podniosą głowy i będą mogli żądać praw, które im przysługują.
Zobacz: Marek Migalski: Strategie PiS i PO wobec Rosji są błędne