Tadeusz Płużański: Wolna Polska zepchnięta pod ziemię

2010-12-18 12:45

Niedawno świat podziwiał Chile. Akcję ratunkową i determinację uwięzionych pod ziemią 33 górników z Copiapo, którzy pod ziemią spędzili 69 dni. Ale nie widział tego, co działo się 29 lat temu w Polsce, w kopalni "Piast" w Tychach-Bieruniu Nowym. Przez dwa tygodnie (14-28 grudnia 1981 r.) na początku dwa tysiące, a pod koniec ponad tysiąc górników z dziewięciotysięcznej załogi protestowało - dobrowolnie - przeciw stanowi wojennemu. Był to najdłuższy podziemny strajk w powojennej historii górnictwa. Na miarę naszych największych zrywów narodowych - powiedział nawet któryś z historyków.

Władza w Wasze przebrana mundury i bandyci przebrani za władzę, znów na placu Defilad, u góry, na przysięgę żołnierzy prowadzą - śpiewał w "Ostatniej szychcie na KWK "Piast" Jan Krzysztof Kelus do tekstu Jana Michała Zazuli (okupacyjny, stanowojenny pseudonim Jakub Broniec), poety, a zarazem fizyka, polarnika i alpinisty, który zginął w 1997 r. pod francuskim Mont Blanc. Tak było u góry. A na dole? W polskim "Piaście" komitet strajkowy zawiązał się po informacji o internowaniu przywódców NSZZ "Solidarność". Na poziomie 650 metrów pod ziemią. 50 metrów głębiej niż teraz w Meksyku. Ze względu na wilgoć niepokorni przeszli na "Złote Piaski" - trochę cieplejszy chodnik, gdzie suszony był piasek. Przedstawili postulaty: uwolnienie kolegów, odwołanie stanu wojennego, wznowienie działalności związku. W odpowiedzi dyrektor postraszył ich szykanami, z karą śmierci włącznie.

Przeczytaj koniecznie: Historyk prof. Jerzy Eisler o Grudniu 1970: Tych ofiar mogło nie być

Kiedy do kopalni przyszła nocna zmiana, dyrekcja nie chciała jej wpuścić na dół, ale górnicy oświadczyli, że strajk ich nie interesuje, że chcą po prostu fedrować. Zjechali i… zostali strajkującymi. Po 12 godzinach dołączyli następni, wysłani, aby negocjować z kolegami.

Kiedy na dole znalazło się już dwa tys. osób, dyrekcja zablokowała szyb zjazdowy, co strajkujących nawet ucieszyło, bo ich większa liczba nie miałaby się gdzie zmieścić. A lekko nie było. Bez ciepłych napojów, toalety, o chlebie - dzięki kolegom z góry, często przyjeżdżającym z pomocą nawet z odległych miejscowości - i wodzie z rurociągu pożarowego. Przesyłaną przez dyrekcję gorącą zupę odsyłali w obawie przed otruciem. Spali na wilgotnych deskach, człowiek przy człowieku. Z medycznego punktu widzenia warunki niedopuszczalne.

Ale mieli przecież alternatywę. W każdej chwili każdy mógł wyjechać na powierzchnię. Najpierw organizowali podziemne wieczory kabaretowe, potem były już głównie modlitwy, w czym pomagali zjeżdżający na dół księża. Dzięki nasłuchowi Radia BBC dowiedzieli się o pacyfikacjach innych zakładów, a 16 grudnia o rannych i zabitych z "Wujka". To samo "bandyci przebrani za władzę" chcieli zrobić w "Piaście", a "siły porządkowe" zatrzymały kobiety i dzieci, tworząc żywy taran. To tylko wzmocniło opór mężczyzn. Robotnicy nie zamierzali poddać się "robotniczej" władzy.

Nawet chorzy nie chcieli opuścić kolegów. Ale część wyjechała na powierzchnię, nie wytrzymali warunków i presji. Bo bandyci z góry straszyli na różny sposób: wybuchem gazu, zalaniem wodą, blokowali wymianę lamp górniczych. Wysłali nawet "płaczki", które udając krewne górników opowiadały o nieszczęściach, jakie spotkały ich rodziny. Bandycka prasa i TV kłamały o biciu na strajku.

24 grudnia pozostali jedynym strajkującym zakładem w kraju. Odcięci już całkowicie od żywności, zjedli jednak kolację wigilijną - po pół kromki chleba i plasterku jabłka. Solidarnie wysłuchali pasterki.

Wyjeżdżajcie już chłopcy od "Piasta". Pora, chłopcy, opuścić tę dziurę. Baby płaczą, napiekły Wam ciasta, złota klatka uniesie Was w górę... Wyjeżdżajcie, już szychta skończona! Pielęgniarki i lekarz są w szatni. Porozwożą Was suki do domów. Mają wszystkich..., Wasz szyb jest ostatni.

Patrz też: Tadeusz Płużański: Historyczna pornografia?

28 grudnia. Koniec strajku. Wcześniej otrzymali gwarancje bezpieczeństwa: żadnych aresztowań, żadnych zwolnień z pracy. 200 chciało strajkować dalej, ale lekarze przekonali ich, że nie mają prawa narażać życia. O godz. 20 tysiąc górników, wyjeżdżając w klatkach na górę, śpiewało: "Jeszcze Polska nie zginęła". Czuli się wolni.

W ramach gwarancji jaruzelscy bandyci aresztowali "prowodyrów". I co prawda wojskowy sąd uniewinnił ich z braku dowodów (wszyscy zgodnie twierdzili, że nie strajkowali, tylko zabezpieczali kopalnię), zaraz po wyjściu z sądu zostali internowani. Z pracy zwolniono… tysiąc górników - dokładnie tylu, ilu wytrwało do końca. Większości "pozwolono" emigrować.

Jaruzelski nie po raz pierwszy i ostatni stanął po drugiej stronie. Po stronie Moskwy przeciwko Polakom. A dziś większość z nas rozumie go i kocha. Niektórzy widzą w nim nawet uosobienie wszelkich cnót, człowieka honoru...

Tylko honor jest Wasz, solidarni. Bryła węgla za polskie sumienie. Na Was czas, wyjeżdżajcie z kopalni, wolna Polska zepchnięta pod ziemię! Ład i spokój, i praca na górze, pojedyncze są jeszcze przypadki... Wolny kraj, co Was trzyma w tej dziurze? Czas się zbierać i wsiadać do klatki!