Prokuratura Krajowa zdecydowała, że ekshumacje ciał ofiar katastrofy smoleńskiej odbędą się mimo sprzeciwu części rodzin. Z grobów mają być wyjęte i przebadane ciała 83 osób. Ekshumacje ominą jedynie te rodziny, których bliscy zostali skremowani lub już wcześniej ekshumowani z różnych przyczyny. Ci jednak, którzy będą musieli przyglądać się, jak ich bliskich wyciągają z grobów, a tego nie chcą, głośno protestują. Jak wdowa po oficerze Biura Ochrony Rządu Jacku Surówce, Krystyna Łuczak-Surówka. Kobieta jasno i wyraźnie mówi, że nie chce po raz kolejny przeżywać koszmaru i stresu z powodu ekshumacji. -Wymagam odrobiny szacunku, walczę o godność. Bolą mnie te ekshumacje, bo uważam, że to nie jest godne - mówiła przygnębiona w TVN24. Okazało się też, że jako jedna z bliskich ofiar nie otrzymała pomocy od państwa w postaci renty, a wszystko dlatego, że była za młoda Dopiero teraz zaproponowano jej pomoc, choć jak sam twierdzi, żadnego zaproszenia na spotkanie w tej sprawie jeszcze nie otrzymała: - Nikt do mnie nie dzwonił, nie pisał, nie kontaktował się ani z MSWiA ani z kancelarii Prezesa RM - oświadczyła na Facebooku w czwartek.
Później umieściła kolejny wpis, tym razem skierowany do Magdaleny Merty, innej smoleńskiej wdowy. Merta należy do tych rodzin, które chcą ekshumacji, czekają na nie, bo jak mówią pragną w końcu poznać prawdę o tym, co wydarzyło się w Smoleńsku. Mają prawo sprawdzić, że znicze stawiają na grobach swoich bliskich, a nie kogoś innego. W jednym z ostatnich wywiadów w radiu zapytana o komentarz do stanowiska Łuczak-Surówki Magdalena Merta mówiła, że zrobi wszystko, by sprawdzić, czy jej mąż Tomasz leży w rodzinnym grobie: - Mamy za sobą 9 ekshumacji. Na te 9 ekshumacji przypada 6 pomyłek, co do tożsamości ofiar. Zachodzi bardzo poważne domniemanie, że wdowa po oficerze BOR-u niekoniecznie chroni w tym swoim grobie akurat swojego męża. Bardzo możliwe, że chroni mojego. A do tego nie ma prawa. Jeżeli Tomek spoczywa w cudzym grobie, to ja nie uszanuję żadnego oporu przed otwieraniem grobu. Tomek ma wrócić do naszego rodzinnego grobu i tyle.
Konflikt wdów smoleńskich: Nigdy jej tego nie zapomnę
To właśnie te słowa skomentowała Łuczak-Surówka. Ostro odniosła się do wypowiedzi Merty i zagroziła, że jeśli jeszcze raz Merta posłuży się jej nazwiskiem, to sprawa może skończyć się w sądzie: - Proponuję, by Pani Merta nie posługiwała się moim nazwiskiem ani porównywaniami do mojej osoby. Po ekshumacji mojego męża, której zamierzam dopilnować choćby sama stojąc koło jego ciała, mogę ją oskarżyć o zniesławienie. I wierzcie mi Państwo, że jeśli Pani Merta jeszcze raz użyje mojego nazwiska w jakiejkolwiek wypowiedzi uczynię to.
Wdowa po oficerze BOR przypomniała też, że tuż po katastrofie Magdalena Merta miała twierdzić, że oficer Surówka dzwonił do żony: - Pani Merta lat temu 6 miała bowiem czelność powiedzieć mi prosto w twarz, że "mąż do mnie dzwonił po katastrofie" bo tak napisała "Gazeta Polska"... i musiałam jej wyjaśniać nie tylko, że nie jest to prawda (chyba, że to do niej dzwonił), ale jaka jest różnica w języku polskim pomiędzy trybem orzekającym a przypuszczającym...- napisała. I dodała kończąc gorzko:- Nigdy jej tego nie zapomnę. Ani tych słów ani lekceważącego spojrzenia. Proponuje zająć się swoim mężem, tym bardziej, że na jego ekshumację wyraża zgodę. Przypomnijmy, że ekshumacja męża Magdaleny Merty, Tomasza Merty została już przeprowadzona.
Zobacz: Żona Tomasza Merty WYZNAJE: Chcę godnie pochować męża