Roszkowski Wojciech

i

Autor: Robert Zalewski

Wojciech Roszkowski: Mówmy Ukraińcom, żeby tożsamości nie budowali na UPA

2015-07-13 4:00

Wojciech Roszkowski w rozmowie z Przemysławem Harczukiem.

"Super Express": - Minęła rocznica rzezi wołyńskiej z lat 1943-1944 oraz obławy augustowskiej z roku 1945. Jednak wiedza Polaków na temat tych zdarzeń jest niewielka. Dlaczego tak się dzieje?

Wojciech Roszkowski: - Myślę, że o zbrodni wołyńskiej wiadomo sporo więcej niż o obławie augustowskiej. Głównie dlatego, że nawet w PRL, marginalnie, ale jednak zbrodnie UPA na Polakach były wspominane. Głównie dlatego, by w ramach polityki komunistycznego państwa miały dzielić Polaków i Ukraińców. Z kolei w obławę augustowską, czyli mord na cywilnych mieszkańcach Suwalszczyzny, zaangażowani byli ludzie z peerelowskiego aparatu władzy, między innymi generał Milicji Obywatelskiej i Służby Bezpieczeństwa Mirosław Milewski. Siłą rzeczy o obławie augustowskiej w PRL nie mówiono prawie w ogóle. Dokumentacja tej zbrodni nadal jest niepełna.

- O zbrodni wołyńskiej wiemy więcej. Jakie były przyczyny tego ludobójstwa?

- Genezy tej zbrodni szukać należy przede wszystkim w latach 30. XX wieku, kiedy w ukraińskiej myśli politycznej rozwinął się tzw. nacjonalizm integralny. Dmitrij Doncow i jemu podobni lansowali hasła skrajnie szowinistyczne, w głównej mierze wymierzone w Polskę i Polaków, którzy byli głównym wrogiem. Można szukać jeszcze dalej - do konfliktu polsko-ukraińskiego w Galicji Wschodniej sprzed pierwszej wojny światowej oraz wojny polsko-ukraińskiej, która wybuchła we Lwowie w roku 1919 i zakończyła się zwycięstwem Polski. Wówczas około trzech milionów Ukraińców znalazło się w granicach II RP. Ich nacjonalizm żywił się resentymentem tej przegranej wojny, osiągając rozmiary skrajnie rasistowskie. Kiedy Polska i ziemie ukraińskie znalazły się pod okupacją niemiecką, Niemcy przymykali oko na zbrodnię wołyńską, działając w myśl zasady "dziel i rządź".

- W wyniku rzezi wołyńskiej zginęło kilkadziesiąt tysięcy osób. Ofiary mordowano bestialsko widłami, siekierami i piłami. Zabijano całe rodziny i miejscowości. Dzisiejsza Ukraina broni się przed agresją Rosji. Jednocześnie są tam wyraźne sentymenty do OUN i UPA, czyli organizacji, które mordowały Polaków. Jedni twierdzą, że należy Ukraińców bezwzględnie wspierać, inni domagają się uznania prawdy historycznej o zbrodni z lat 40. Jak powinniśmy budować współczesną relację z Ukraińcami?

- Ja myślę, że powinniśmy prowadzić wyrafinowaną politykę. Na pewno nie możemy przyjąć lansowanej przez niektórych tezy, że UPA jest jedyną tradycją niepodległościową na Ukrainie. Wspomnijmy choćby Petlurę, który święty nie był, ale miał porozumienie z Piłsudskim, może być pozytywnym bohaterem w relacjach polsko-ukraińskich. Niewątpliwie silna i niepodległa Ukraina jest w naszym interesie strategicznym. Jednocześnie jednak i Ukraińcom powinno zależeć na tym, by mieć w Polakach sojusznika. Powinniśmy prowadzić subtelną dyplomację wspierania, przy jednoczesnym przypominaniu Ukraińcom, że poczucie narodowe należy budować na wartościach pozytywnych, którym organizacje takie jak UPA na pewno nie służyły.

Zobacz: Były minister zdrowia bohaterem! Uratował nieprzytomnego w samolocie

Nasi Partnerzy polecają