Towarzysze, którzy oddali głos na towarzysza Andropowa, mogą opuścić ręce i odejść od ściany - tak wedle anegdoty miał wyglądać wybór szefa KGB na sowieckiego przywódcę w latach 80. Było to dawno i w strasznym kraju, ale jak się okazuje, nieraz my niekiedy mamy dziś jeszcze mniejszy wybór niż sowieccy towarzysze z tej opowiastki. Za nas po prostu się decyduje i nawet pod żadną ścianą, z rękoma do góry, nie mamy szans zostać. I za to też powinniśmy być wdzięczni naszym politykom. Człowiek, który ma wybierać, jest pełen rozterek, rozedrgany, narażony na nerwice, stresy. Nie to co taki, za którego decyzję podejmują inni. Dlatego właśnie powinniśmy się cieszyć, że w żadnej ze spraw nic nie mamy do gadania.
Jak przekonują nas nasi politycy, za każdym razem, wszystko dzięki Unii. Podwyżki cen alkoholu? Wiadomo, że ani to alkoholizmu nie ograniczy, ani wpływów do budżetu nie zwiększy. Ludzie będą pili mniej tylko na papierze, bo będą kupować wódę nielegalnie pędzoną. Zarobią mafie i przemytnicy. Wszyscy to wiemy, bo przecież przerabialiśmy to w przypadku papierosów. Ale Unia kazała - nie ma wyjścia.
Traktat antyprzemocowy, który nie robi nic innego poza powtarzaniem tego, co i tak już mamy w przepisach? W dodatku z wątpliwą podbudową ideologiczną?
Wejście do strefy euro? Eksperyment, przed którym ostrzega nas wielu uznanych ekonomistów, tłumacząc, że posiadanie własnej waluty zwiększa niezależność naszej gospodarki? Niestety, podpisaliśmy kiedyś traktat z Maastricht, kto powiedział A, musi powiedzieć B. Co prawda wtedy - ani długo później - nam tego nie mówiono, no, ale kto w ogóle by gadał z takimi jak my.
Opłaty za pobieranie wody z rzek, wyższy VAT, sposób spuszczania wody w klozecie, prawo dotyczące "pigułki po". Wszystko to Unia wymusiła. Nie warto rozmawiać, zastanawiać się, pytać znajomych, czy tak lepiej, czy tak. Przecież mamy Unię, ona każe, my słuchamy. Niedawno wiozłem z Warszawy do Łodzi familię z Australii. Pytali, czemu ekrany dźwiękoszczelne w polu stoją. Dzikusy nic nie rozumieją. Nie rozumieją, że ja tego nie muszę rozumieć, bo to Unia rozumie za mnie.
Tylko dlaczego nie wszystkie kraje w Unii to wszystko tak ochoczo wprowadzają? Zdradzę wam tajemnicę. To wcale nie Unia myśli za nas, kiedy podnoszone są podatki, opłaty, skarbówka łupie polskie firmy, kiedy wykańcza się bar mleczny, bo używano w nim soli i pieprzu, kiedy decyduje się ponad naszymi głowami. To tak naprawdę nasi politycy i urzędnicy tak robią. Uwalniają nas od cierpień związanych z samodzielnym myśleniem, debatowaniem i wybieraniem. Tylko są bardzo skromni. I dlatego całą zasługę przypisują Unii.
Zobacz: Tomasz Walczak: Jak przegrywać w czasie pokoju
Czytaj: Iwona Śledzińska-Katarasińska: Nie rozumiem związkowców