Otóż kurduple i konusy jak się okazuje (zgadnijcie o kogo chodzi) wszystkich się od dziecka boją, więc przejawiają zdolności autorytarne. Przypomina to żart Jacaka Fedorowicza z czasów kiedy Mazowiecki konkurował o prezydenturę z Wałęsą. „Co odpowiedziałby Adam Michnik zapytany z czym kojarzy mu się kajak. Kajak kojarzyłby mu się z Wałęsą. Dlaczego? - Bo kajak zrobiony jest z dykty, a nam grozi dyktatura Wałęsy!”
Dziś są tacy, którym i kajak, i wszystko inne, kojarzy się z Kaczyńskim, czemu zawdzięczamy prawdziwą erupcję psychologii dla ubogich, zawartą w publikacjach i wydawanych ostatnio książkach, a sygnowanych z reguły przez jeden z dużych tygodników kierowanych przez pana o nazwisku na jedną sylabę. Każdy facet miał jakieś tam relacje z ojcem, czasem gorsze czasem lepsze, ale relacje Kaczyńskiego z ojcem są po prostu na tyle unikatowe, że formują naszą rzeczywistość polityczną. Jego relacje z bratem, matką, kobietami! Gdy w nie wnikniecie (choć czasem są całkiem sprzeczne) zrozumiecie, że to postać wyjątkowa w swojej straszności i straszna w swojej wyjątkowości. O ile oczywiście należycie otworzycie się na te tezy, a nie uznacie ich za stertę bredni, bo jesteście tak przyziemni jak ja, i po prostu uważacie, że polityka się ocenia po skuteczności i efektach, a nie jego relacjach z czwartym wujkiem od strony matki.
Oczywiście nie dotyczy to tylko prezesa PiS. Rokitę formowały krakowskie ciocie, Tuska dziadek z Wehrmachtu. Tylko tym, których rodzice mieli zwyczaj kręcić pistoletami za cyngiel w esbeckich katowniach albo bracia podpisywali wyroki śmierci, nie wolno grzebać w życiorysach, bo to chwyty poniżej pasa. Dla reszty społeczeństwa relacje z matką są kluczowe i wszyscy muszą je poznać.
Ciekawe co zrobiłby swoją drogą pan Freud, twórca psychoanalizy, gdyby zobaczył, jak upowszechnił się i sprymitywizował rozpoczęty przez niego przed stu laty pseudonaukowy bełkot tłumaczący wszelkie zachowania ludzi ich relacjami z rodzicami, nabytymi kompleksami i tym podobnymi sprawami. Właśnie w ten sposób w USA zaczęto organizować kursy dla gwałcicieli tłumacząc im, że ich zachowania wynikają z patriarchatu, wychowania i tym podobnych rzeczy. Efekt był taki, że zboczeńcy i bandyci, nieraz przy tym bardzo inteligentni ludzie, szybko nauczyli się pseudonaukowego bełkotu, by wychodzić przedterminowo na wolność i dalej gwałcić. A co – jeśli ktoś pochodzi z patriarchatu, miał normalną rodzinę, chadzał do szkółki niedzielnej, a w dodatku jest kurduplem – i zachowuje się normalnie? Wtedy tym gorzej – bo ukrywa swoją prawdziwą naturę. Na szczęście zawsze przyjdzie nam z pomocą i ją odkryje profesor Środa i jej trzódka.
Zobacz: Tomasz Walczak komentuje wynik Zjednoczonej Lewicy: Towarzysze ze strefy ciszy