W referendum na rzecz niepodległości wzięło udział 40 procent mieszkańców Katalonii. Reszta nie poszła. Oczywiście, jak to z niegłosującymi, część z tych ludzi nie głosowała, bo woli gry wideo lub flaszkę. Ale z reguły frekwencja w Hiszpanii wynosi około 70 procent. A więc można przyjąć, że 30 procent ludzi nie głosowało, bo było przeciwko referendum w ogóle. Do tego dochodzą ci, którzy poszli, ale zagłosowali za pozostaniem w granicach Hiszpanii. Wychodzi mniej więcej pół na pół. Co będzie z tymi drugimi, kiedy Katalonia będzie wolna. Kiedy zostaną spełnione postulaty demonstrantów niosących obok katalońskich flagi z sierpem i młotem, terrorystą Che Guevarą, rzucających w policję butelkami? Czy ci Katalończycy, którzy czują się Hiszpanami, albo którym wystarczała po prostu autonomia, ale już niekoniecznie oderwanie się od Hiszpanii, będą mogli żyć spokojnie. Uczyć dzieci w hiszpańskich szkołach, zrzeszać, manifestować? Wątpliwe.
Prawie 80 lat temu została wydana najbardziej wnikliwa i obrazoburcza ze wszystkich książek poświęconych wojnie domowej w Hiszpanii, czyli "W hołdzie Katalonii" George'a Orwella. Wielki pisarz nie opowiedział jak inni przed nim i po nim o walce dzielnych, chcących wolności "republikanów" i krwiożerczych "faszystów". Pokazał, jak pełni pięknych ideałów naiwniacy chcący brać udział w rewolucji szybko stają się zabawką w rękach sowieckich komunistów, jak sprawnie są przez tych ostatnich wykańczani. I jak pod sloganami o wolności potrafi kryć się najgorszy i najokrutniejszy totalitaryzm. Sporo czasu minęło, ale wygląda na to, że znowu trzeba będzie poczekać, abyśmy dokładnie dowiedzieli się, kto w dzisiejszej Katalonii - jak to śpiewał bard Jacek Kleyff - "szczuje i co jest grane".
Zobacz: Premier Szydło skomentowała propozycje Dudy. To może zaboleć