Prezes PiS ma swój plan zdobycia władzy w Polsce. Część już wykonał: jego człowiek Andrzej Duda wprowadzi się do Pałacu Prezydenckiego. Ale Kaczyński nigdy nie ukrywał, że realna władza jest nie w pałacu, a w Kancelarii Premiera. Choć, jak przyznał, on wcale nie musiałby być szefem rządu. - Premierem zostanie osoba wskazana przez Andrzeja Dudę. To on ma legitymację do zmiany w Polsce. Ja wcale nie muszę być premierem - mówił tajemniczo Kaczyński w Telewizji Republika. Duda w tej roli widziałby z kolei... Szydło. - Jeśli ktoś mnie pyta, czy uważam, iż Beata Szydło mogłaby być dobrym premierem w tych czasach, w których Polacy oczekują dobrej zmiany, takiego prospołecznego podejścia, to wydaje mi się, że także jako kobieta - w końcu, jakby nie było, córka górnika, wychowana w trudnych warunkach - nadawałaby się do tej roli doskonale. Zwłaszcza że pokazała, iż ma wielki talent zarządczy. To byłaby właściwa osoba na właściwym miejscu - powiedział Duda w Radiu Kraków.
Zobacz: Przemysław Harczuk: Nieważne jak, byle do przodu
Co na to zainteresowana? - Staram się zawsze pracować i wykonywać zadania, które są mi powierzone. Jarosław Kaczyński jest niekwestionowanym liderem polskiej prawicy i to on będzie podejmował decyzje - komentowała w wp.pl Szydło. Ale politolodzy nie mają złudzeń, że to prezes PiS kierowałby rządem z tylnego siedzenia. - Kaczyński jest nie do zaakceptowania przez część wyborców i koalicjantów. On to wie. Ale Kaczyński nie odpuści władzy, a ma ją naprawdę na wyciągnięcie ręki. Zrozumiał, że otaczając się nie Macierewiczem, a łagodnym Andrzejem Dudą i kompetentną Beatą Szydło może zdobyć na jesieni pełnię władzy. A jeśli to Beata Szydło zostanie szefem rządu, to tak naprawdę z tylnego siedzenia rządziłby Kaczyński - mówi nam prof. Kazimierz Kik (68 l.), politolog.