W wyborach w 2019 r. ogółem udało się wywalczyć mandat poselski 132 kandydatkom. Teraz w ławach poselskich zasiada ich 130. Najwięcej – bo aż 55 posłanek – jest w klubie PiS. Drugie miejsce na podium zajmuje KO z 48 posłankami, a trzecie Lewica, w której zrzeszonych jest 20 posłanek. Tak wygląda to w liczbach, jeśli jednak uwzględnimy wartości procentowe to rysuje się odmienny obraz. W klubie Lewica posłanki stanowią 41,6 proc. składu, w KO – 36,3 proc., a w PiS najmniej – 23,5 proc. Problem widzi też prezes Kaczyński.
PiS będzie promować kobiety na listach wyborczych w wyborach parlamentarnych
Jak udało nam się ustalić, jest bardzo poważnie brany pod uwagę plan, aby na listach przynajmniej połowa tzw. jedynek lub "miejsc biorących' była obsadzona przez kobiety. Takie dyspozycje mieli już dostać pełnomocnicy w terenie. Mocnych kobiet nie brakuje w PiS, wystarczy wymienić marszałek Sejmu Elżbietę Witek, minister rodziny Marlenę Maląg (59 l.), wicemarszałek Małgorzatę Gosiewską (57 l.), czy Małgorzatę Wassermann (45 l.). Wiadomo już, że w Warszawie mocną kandydatką będzie wicemarszałek Sejmu Małgorzata Gosiewska (57 l.).
Posłanka Kurowska: "Płeć w polityce nie ma znaczenia"
Co o pomyśle promowania pań sądzą same zainteresowane? Tu zdania są podzielone. - Ja kandyduję od ponad 30 lat, kiedy nie było parytetów i uważam, że nie jest zasadny podział na płci w polityce. Kobiety, które chcą działać, poradzą sobie bez specjalnych względów - przekonuje Maria Kurowska (69 l.), posłanka Suwerennej Polski. Innego zdania jest jej młodsza partyjna koleżanka, Aleksandra Łapiak (40 l.). - Liczba kobiet sprawujących funkcje publiczne w Polsce jest stanowczo za mała - mówi i postuluje wręcz wprowadzenie metody "suwakowej", czyli naprzemiennej: kobieta - mężczyzna.