"Super Express": - Jak wygląda pańska ocena Euromajdanu z rocznej perspektywy?
Grzegorz Kostrzewa-Zorbas: - To głęboki przełom i początek niedokończonego procesu zmian wewnętrznych i międzynarodowych. Fakt, że ten proces jest niedokończony, nie umniejsza znaczenia przełomu, wykazanej odwagi i woli Ukraińców. Woli zwrotu na Zachód, ku demokracji, wolności i innym wartościom zachodnim. To była walka, jaka rzadko się zdarza w historii narodów. Ostatnim wydarzeniem w Polsce, do którego można porównać Euromajdan sprzed roku, to polski Sierpień 1980 r. - przy czym na szczęście dla Polski przebieg tamtych wydarzeń był pokojowy, bez ponad 100 ofiar śmiertelnych, jakie były na Ukrainie. W późniejszych latach, np. w konfrontacji ze stanem wojennym, Polacy nie byli już tak odważni i nie walczyli już z takim poświęceniem jak Ukraińcy na Euromajdanie. Wiele narodów świata może się uczyć od Ukraińców.
- Jak zachodnia opinia publiczna zareagowała na wydarzenia ukraińskie?
- Zachodnia opinia publiczna nie różni się istotnie od tej w Polsce. Przecież u nas też nie ma jednomyślności i głosy krytyczne, sceptyczne wobec Euromajdanu to nie jest margines. Faktycznie jest to mniejszość, ale na tyle duża, że widoczna. Podobnie jest na zachodzie Europy, może tylko udział tej mniejszości jest nieco większy. Ale to nadal mniejszość. W żadnym kraju europejskim nie przeważa opinia, że Euromajdan był zły, a Janukowycz i Putin byli dobrzy. Polska opinia publiczna i nasze media to i tak łagodny przypadek w porównaniu ze Stanami Zjednoczonymi.
- Jak zatem wyglądają komentarze za oceanem?
- Obecnie media amerykańskie, i to media głównego nurtu, także te oskarżane przez tamtejszych konserwatystów o lewicowość i lewicową naiwność wobec Rosji, są dziś bardzo krytyczne. Ogólny ton w Stanach Zjednoczonych jest ostrzejszy niż w Polsce.
- Z czego to wynika?
- Między innymi z reakcji odrzucenia i reakcji przeciwdziałania na propagandę rosyjską, która dziś rozlewa się na cały świat, atakując przede wszystkim Stany Zjednoczone. Jest to widoczne w produktach propagandy Putina przeznaczonych dla całego świata. Bo trudno cały świat nastraszyć banderowcami - to hasło jest dobre na samą Ukrainę, Polskę czy kraje przyległe w Europie Środkowej i Wschodniej. Ale już w skali świata mało zrozumiałe jest to, kim byli banderowcy.
- Czym więc można straszyć?
- Przekazem antyamerykańskim. Czym w przekazie tej propagandy jest Euromajdan, dzisiejsze państwo ukraińskie? To oczywiście banderowcy, faszyści, rzeźnicy, bandyci itd. Ale za nimi stoją amerykańscy imperialiści, kolonizatorzy, którzy chcą zapanować nad całym światem. Nawet już prawie to zrobili, tylko Rosja jest jednym z nielicznych jeszcze niepodbitych obszarów wolności. A teraz Rosja broni Ukrainy przed przejęciem przez tych imperialistów, kapitalistów, monopolistów itd. Oczywiście Amerykanie reagują na to ostro, lecz to nie jest głównym motorem ich postawy.
- Co w takim razie nim jest?
- Fakt, że Rosja Putina burzy podstawowe zasady porządku międzynarodowego, którego głównym twórcą od początku XX w. są Amerykanie. To Stany Zjednoczone są główną potęgą odpowiedzialną za utrzymanie tego porządku. Nawet jeśli nie chcą, to nie mają innego wyjścia, niż bronić zasad nieprzesuwania granic, niedokonywania rozbiorów czy zaborów państw suwerennych. Amerykanie boją się, że jeśli te zasady będą raz złamane w dużym, widocznym przypadku Ukrainy, to będą już łamane powszechnie i na świecie zapanuje chaos, wojna wszystkich ze wszystkimi. Czyli coś, co Amerykanie odrzucali jako zgubną cechę tzw. starego świata.
Zobacz: Dr Grzegorz Kostrzewa-Zorbas: Sikorski do odwołania
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail