Tuż przed rozpoczęciem się ciszy wyborczej przed drugą turą wyborów samorządowych 2024 Małgorzata Wasserman postanowiła zabrać głos w mediach społecznościowych. - Biorąc pod uwagę osobiste cechy każdego z kandydatów i ich postawę wobec spraw ważnych dla każdego przyzwoitego człowieka, nie wyobrażam sobie, abym mogła oddać swój głos na Łukasza Gibałę, którego pomysł na Kraków opiera się jedynie na kwestionowaniu wszystkiego wokół. Wielokrotnie podkreślałam w swoich publicznych wypowiedziach, jak bardzo szkodliwe uważam kierowanie się w służbie publicznej jedynie deptaniem elementarnych zasad ładu społecznego - napisała na Facebooku posłanka Prawa i Sprawiedliwości. - Nie mogłabym poprzeć człowieka, który w sposób haniebny manifestował wielokrotnie pogardę dla ludzi mających konserwatywne, prawicowe poglądy - dodała.
Zobacz: Ta to umie oszczędzać. Przejrzeliśmy oświadczenie majątkowe Małgorzaty Wassermann
Cały jej wpis wyglądał następująco:
Tymczasem lokalne struktury Prawa i Sprawiedliwości wydały oświadczenie, w którym namawiały krakowian do pójścia na wybory, odradzając jednocześnie głosowanie w nich na kandydata KO Aleksandra Miszalskiego. Między słowami można było wyczytać sugestię, że to z Łukaszem Gibałą jako prezydentem będzie się radnym PiS lepiej współpracowało.
Wpis Wasserman i ostateczne zwycięstwo kandydata wspieranego przez Donalda Tuska rozwścieczyło tamtejszych polityków PiS. - Lokalne struktury są potwornie rozżalone. Wiele osób uważa, że Wassermann po prostu dogadała się z Miszalskim i w imię swoich partykularnych interesów sprzedała partię - mówił anonimowo Onetowi jeden z nich. - Ależ byli na nią wkur... - wtórował mu inny. - Nikt nie wierzy, że zrobiła to za darmo - przekonywał kolejny.
Sprawdź: Ten fatalny błąd pozbawi marzeń Szymona Hołownię? "Niewyjaśniona zagadka"
Działacze PiS oskarżają ponadto Wassermann o zrujnowanie ich strategii przed eurowyborami. - Pomogła Miszalskiemu wygrać. A gdyby Platforma przegrała w Krakowie, to byłby dla niej taki cios, który my chcieliśmy wykorzystać w kampanii przed eurowyborami - przekonywał jeden z rozmówców portalu.