Aż oczy bolą patrzeć…
Ciężkie czasy przed panem premierem Morawieckim. Wisi nad nim powiedzenie śp. Józefa Oleksego: jak nie idzie, to nie idzie. Z zawieszeniem systemu uprawnień do emisji CO2 panu premierowi w Brukseli nie wyszło. Inflacja się rozkręca. Mechanizm warunkowości – pieniądze za praworządność – raczej wejdzie po orzeczeniu TSUE o odrzuceniu skargi Polski i Węgier, na które czekamy. Urząd Regulacji Energetyki musiał zatwierdzić horrendalne podwyżki taryf prądu i gazu dla odbiorców indywidualnych, zaś firmy ledwo dyszą, bo już od dawna mają jeszcze wyższe ceny. Pieniędzy z Funduszu Odbudowy nie ma i nie wiadomo, kiedy będą. Waszyngton wysłał do Warszawy ambasadora, który wielbicielem obecnego rządu na pewno nie jest. Małą pociechą jest zgoda UE na zerowy VAT na żywność – która zresztą za moment obejmie całą UE.
I jakby tego wszystkiego było mało – suweren się troszkę zirytował. W dodatku w regionie, z którego pan premier został wybrany posłem, czyli na Śląsku. Ten właśnie region Mateusz Morawiecki był łaskaw dopiero co nawiedzić swoją własną premierowską osobą. Szef rządu nie miał wcale w planie odbywać z suwerenem jakichś nieprzyjemnych rozmów. Chciał jedynie uhonorować swą obecnością Centrum Informacji Naukowej i Bibliotekę Akademicką w Katowicach, bo – jak wiadomo – tam, kędy stąpnie pan premier, zakwitają konwalie, śpiewają słowiki, krówki dają więcej mleka, kurki zaczynają się nieść, a z nieba spadają złotówki.
Niestety, nie każdy umie uszanować gospodarskie plany naszego Gierka 2.0. Na pana premiera czekali w Katowicach jacyś nietaktowni ludzie i zamiast dziękować mu za to, że raczy w swej łaskawości kierować Najwspanialszym Rządem w Historii Rzeczypospolitej, zaczęli mu zadawać irytujące pytania o ceny gazu, prądu i zamykanie kopalń.
Pan premier w odpowiedzi począł wygłaszać tekst numer 1564 z Urzędowego Zestawu Gotowców, mówiąc o złej Unii i złej Rosji (nie wiadomo, którzy gorsi), na co suweren przerwał, mówiąc: „Pana nakręcili czy ja nie wiem”. Chamstwo w państwie – jak mawia Ferdynand Kiepski.
Miał jednak szczęście pan premier, że nie trafił na wystąpienie działacza górniczego związku zawodowego Sierpień ’80, który w szeroko kolportowanej w sieci przemowie do górników ośmiela się nie tylko używać brzydkich wyrazów (milicja, proszę przyjechać do internetów!), ale też zarzuca rządowi, że doprowadził do inflacji. Mało tego – wytyka, że zmusił ludzi do wymiany pieców na gazowe, a teraz z powodu cen gazu ludzie nakryją się nogami.
Pozostaje mi tylko sparafrazować trenera 2. klasy Wacława Jarząbka:
Czasem aż oczy bolą patrzeć, jak się przemęcza
Dla naszego kraju premier Mateusz, jak się zadręcza.
Ciągle pracuje, wszystkiego przypilnuje.
I jeszcze inni, niektórzy, wtykają mu szpilki.
To nie ludzie, to wilki!