Danuta Waniek

i

Autor: Sebastian Wolny Danuta Waniek Była szefowa kancelarii Aleksandra Kwaśniewskiego

Waniek: Tragedia była do przewidzenia

2018-04-10 7:00

Danuta Waniek, szefowa Kancelarii Aleksandra Kwaśniewskiego z SLD w rozmowie z SE o ósmej rocznicy katastrofy smoleńskiej:

"Super Express": - Jak wspomina pani 10 kwietnia 2010 r.?

Danuta Waniek: - Przede wszystkim mam w pamięci, że zginęli tam Izabela Jaruga-Nowacka, Jolanta Szymanek-Deresz i Jerzy Szmajdziński. To te osoby znałam najdłużej. Widzę na przykładzie ich śmierci, jak taka strata może zaciążyć na całej organizacji. Byli to ludzie, których lewica bardzo potrzebowała. Ich brak do dziś jest odczuwalny. Intuicyjnie spodziewałam się jednak, że kiedyś dojdzie do bardzo poważnej katastrofy. Pracowałam w MON i docierały do mnie informacje, że jest coraz mniej pieniędzy na ćwiczebne latanie, paliwo czy inne rzeczy związane z lotnictwem. Każda dyskusja o zakupieniu nowego samolotu kończyła się bardzo ostrą wymianą poglądów. Jedni drugim zarzucali rozrzutność. Mogło to świadczyć o tym, że lekceważy się względy bezpieczeństwa i kiedyś może przez to dojść do tragedii. Nikt nie przewidywał jednak, że katastrofa będzie miała taki wymiar i okoliczności. Nikt również nie sądził, iż wydarzy się to w dniu rocznicy katyńskiej. Jest to niezagojoną raną w sercu każdego Polaka.

- Zaraz po tragedii wydawało się, że dojdzie do pojednania Polaków?

- Żałoba narodowa trwała przez cały czas pochówków. Patrząc na PiS, można było się spodziewać, że wykorzystają tę tragedię. I tak się stało.

- Można jednak wspomnieć też zachowanie PO, chociażby władz stolicy, utrudnianie uczczenia ofiar, blokowanie pomników?

- Partia, która poniosła największe ofiary, to niewątpliwie PiS. Jednak inne formacje także straciły wspaniałych polityków ze swych szeregów. Z każdej partii pod Smoleńskiem zginęli ważni ludzie. PiS powinien wówczas dążyć do pojednania i kompromisu. Tak się nie stało. Boli mnie, że wtedy toczył się swoisty wyścig o Katyń. Najpierw poleciał tam Tusk, później dołączyć miał Lech Kaczyński. Cmentarz wojenny w Katyniu był wówczas wykorzystany do bieżących interesów politycznych. Smutne też, że po Smoleńsku skończyło się zainteresowanie Katyniem. Na miejscu pochówku zaczyna się międzynarodowa walka polityczna. To również mi nie pasuje.

Zobacz także: Czy Polacy wierzą, że w Smoleńsku doszło do zamachu? SONDAŻ