Tomasz Walczak

i

Autor: Artur Hojny Tomasz Walczak

Walczak: Ukraina - temat nie dla kukizowców

2018-02-08 6:00

Nowelizacja ustawy o IPN nie tylko zatruła relacje Polski z Izraelem, ale wyraźnie pogłębiła rowy w naszych relacjach z Ukrainą. Na wniosek chorobliwie antyukraińskich posłów Kukiz'15 dopisano do niej fragmenty dotyczące penalizacji promowania w Polsce banderyzmu. Do całej ustawy mam swoje liczne zastrzeżenia, ale wciskanie do niej na siłę Ukrainy uważam za wyjątkowo głupie i szkodliwe.

Zacznijmy od tego, że piewców banderyzmu mamy w Polsce tylu, ilu wyznawców mają inne regionalne ruchy faszystowskie: chorwaccy ustasze, rumuński Legion Archanioła Michała czy węgierscy Strzałokrzyżowcy. Czyli żadnych. Jakoś nie widziałem czerwono-czarnych flag UPA powiewających na wiecach pogrobowców Bandery. Ich po prostu nie ma. Poza fobiami środowisk kresowych, nierzadko romansujących z emisariuszami Kremla w Polsce, nie ma powodu, żeby ustawa musiała wrzucać granat do i tak już chybotliwej polsko-ukraińskiej łodzi. Jasne, nie musi nam się podobać, że porewolucyjna Ukraina buduje swoją pamięć historyczną na micie OUN i UPA. Trzeba być jednak skrajnym ignorantem, uprzedzonym wobec naszego wschodniego sąsiada, żeby nie rozumieć, że ten mit ma niemal wyłącznie antyrosyjski charakter. Dziś mocno odżywa w dużej mierze dzięki trwającej wojnie z Rosją. W szczególnych wojennych warunkach, kiedy naród ukraiński potrzebuje heroicznych mitów, walczące z Sowietami do roku 1956 ukraińskie podziemie nacjonalistyczne nadaje się idealnie. Nie oznacza to, że jako Polacy powinniśmy rozgrzeszać zbrodnie UPA na Polakach i zapominać o ludobójstwie na Wołyniu. Musimy jednak pamiętać, że te wydarzenia w świadomości Ukraińców praktycznie nie istnieją. A jeśli są wybielane, jak robi to szef ukraińskiego IPN pan Wiatrowycz, Polska powinna reagować. Ale mądrze. Mając z tyłu głowy, że tak naprawdę Ukraińcy dopiero od trzech lat na nowo budują swoją świadomość narodową. Rodzi się ona w bólach, tak samo jak krytyczne spojrzenie na własną historię. Jeśli u nas rozliczenie się w marginalnymi w porównaniu z tymi ukraińskimi niegodziwościami naszego narodu przychodzi nam z takim trudem, to proszę wyobrazić sobie, jak wygląda to nad Dnieprem. Mimo naszych zastrzeżeń powinniśmy być bardziej wyrozumiali dla Ukraińców i dać im czas na rozliczenia z sami sobą i ostatecznie pojednanie z Polską, wywierając w międzyczasie bardziej subtelny nacisk w kwestiach historycznych. Legislacyjna krucjata środowisk antyukraińskich pobłogosławiona przez PiS wprowadza tylko niepotrzebne napięcia w relacjach z krajem, który powinien być naszym naturalnym partnerem strategicznym na Wschodzie. Jeśli ukraińscy politycy głupieją - a czasem im się to zdarza - powinniśmy w relacjach z nimi być adwokatami zdrowego rozsądku. Histeria ani nam, ani im w niczym nie pomoże.

Zobacz także: Tomasz Walczak: O co warto się kłócić z Żydami?