Tomasz Walczak

i

Autor: ARCHIWUM

Walczak: PiS pokazuje Dudzie miejsce w szeregu

2018-04-27 5:00

Wygląda na to, że PiS już postanowiło storpedować jedną z kluczowych inicjatyw Andrzeja Dudy - referendum konstytucyjne, czyli raczej doradcze, które miało określić, w jakim kierunku mają pójść zmiany w ustawie zasadniczej. Już samo ogłoszenie rok temu tego pomysłu było dla PiS nie lada zaskoczeniem i, jak wszystko na to wskazuje, nie było z nikim na Nowogrodzkiej konsultowane. Wtedy jednak politycy PiS wypowiadali się na ten temat dość ostrożnie, nie przesądzając, co z tym fantem zrobią. Jednak wiele się od tamtej pory zmieniło.

Propozycja referendum była pierwszą samodzielną decyzją prezydenta, który miał już wtedy opinię bezwolnego wykonawcy woli prezesa Kaczyńskiego. Jak się potem okazało, ośmieliła ona Andrzeja Dudę do większej niezależności, która wyjątkowo zabolała PiS po prezydenckich wetach ustaw sądowych. Choć zgłoszone potem przez niego propozycje zmian w wymiarze sprawiedliwości w zasadzie pokrywały się z tym, co forsował Zbigniew Ziobro, ziarno niezgody zostało zasiane. Co bardziej radykalni politycy PiS wieszali na głowie państwa psy, a ze strony pisowskich mediów posypały się na prezydenta gromy. Kolejny raz powtórzyło się to niedawno, kiedy Andrzej Duda zawetował ustawę degradacyjną - fundamentalną dla tożsamości ideowej PiS.

Teraz słychać ze strony rządzącej partii, że prezydenckie referendum jest bez sensu. W rozmowie z "Super Expressem" Ryszard Czarnecki mówi wręcz o tym, że Andrzej Duda powinien z pomysłu się wycofać i wierzy w jego mądrość w tej sprawie. Choć Czarneckiemu nie można odmówić racji, kiedy przekonuje, że kierunek ewentualnych zmian w konstytucji powinny określić debaty, a nie wynik referendum, to trudno nie odnieść wrażenia, że wyraźna chęć utopienia całej sprawy to zwykła złośliwość ze strony Nowogrodzkiej, a nawet zemsta za niesforne, zdaniem PiS, zachowania Dudy. Tym bardziej, że nic by to referendum nie zmieniło. Nie ma dziś w Sejmie żadnej większości, która pozwoliłaby zmiany w konstytucji przeprowadzić. W kolejnym parlamencie takie szanse będą jeszcze mniejsze, bo coraz trudniej sobie wyobrazić, by PiS miał utrzymać większość parlamentarną, nie mówiąc już o większości konstytucyjnej. Gdyby Kaczyński chciał, pozwoliłby Dudzie na prowadzenie swoich próżnych konsultacji, bo i tak by z nich nic nie wynikło. Byłyby one sztuką dla sztuki, ale pokazałyby, że prezydent ma jakąś siłę sprawczą. Gdy PiS zablokuje jego plany, pokaże, że głowa państwa nic nie może. I o to tu tylko chodzi - o pokazanie Andrzejowi Dudzie miejsca w szeregu.

Zobacz także: Kolejny zgrzyt w PiS? Sasin torpeduje flagowy projekt Dudy