Tomasz Walczak

i

Autor: Artur Hojny Tomasz Walczak

Walczak: Niech z kranów płynie ciepła woda

2018-01-11 6:00

Wraz z widowiskową, i co tu dużo mówić - zaskakującą rekonstrukcją rządu PiS kończy okres burzy i naporu. Pozbycie się z rządu najbardziej irytujących opinię publiczną ministrów, zwłaszcza radykała Macierewicza i Szyszki, to wyraźny taktyczny odwrót od rewolucyjnego szału i zwrot ku polityce ciepłej wody w kranie. Jeśli spojrzeć na historycznie udane rewolucje, to taki krok musiał w końcu nadejść także w przypadku rewolucji pisowskiej.

Jarosław Kaczyński rozumie to, co kiedyś zrozumiał Lenin - gorączkę rewolucyjną trzeba w końcu zbić, żeby ta nie pożarła własnych dzieci i własnego ogona. Na dłuższą metę społeczeństwo nie jest w stanie znieść nieustającej mobilizacji i żąda normalizacji. Lenin zaordynował ją odwrotem od komunizmu ku kapitalizmowi w postaci słynnej Nowej Polityki Ekonomicznej. Kaczyński, usuwając czynnik radykalizmu z rządu i idące za nim chaotyczne zmiany, które normalizacji nie służyły. Ludzie niech korzystają z socjalnej korekty zaordynowanej przez PiS i utrzymującej się dobrej koniunktury gospodarczej i niech tym samym baza wyborcza rządzącej partii się powiększa. Jak długo ta ciepła woda będzie płynąć z kranów?

Niewątpliwie upragnionemu spokojowi nie będą sprzyjać plony dotychczasowych działań PiS. Na pewno głośno będzie o niełatwych relacjach rządu ze światem, chaosie instytucjonalnym czy erozji wymiaru sprawiedliwości. Na szczęście dla PiS to sprawy, które

nieszczególnie rozpalają społeczne emocje. Polacy dojrzeli do tego, że najważniejsze dla nich są sprawy ekonomiczne. Póki w portfelach nie widać posuchy, buntu nie będzie.

Większym zagrożeniem dla ciszy i spokoju są hunwejbini dobrej zmiany, którzy histerycznie zareagowali na dymisję zwłaszcza Macierewicza. Dla nich był on gwarantem permanentnej rewolucji, której pragnęli, i trudno będzie im się pogodzić z tym, że ostateczna demolka III RP została odroczona. Tym ludziom trzeba będzie rzucić coś, żeby na jakiś czas ich uciszyć i spożytkować jakoś ich energię. W sferze symbolicznej i kulturowej może więc czekać nas spore dowartościowanie prawicowego fanatyzmu, co umizgom PiS do politycznego centrum na pewno nie będzie służyć. Ostatecznie pisowska normalizacja skończy się pewnie wraz z kolejnymi wyborami parlamentarnymi i prezydenckimi. W wypadku kolejnego, spodziewanego zwycięstwa wygłodniałym ortodoksom znów trzeba będzie dać się wyszumieć. Ale to już zupełnie inna opowieść i inna rewolucja.

Zobacz także: Podsumowanie 2017 roku. Walczak i Harczuk oceniają. Videoblog "Kto wie lepiej?"

Nasi Partnerzy polecają