Wiele wody w Wiśle musiało upłynąć, zanim do PiS dotarło, że machanie szabelką w Brukseli nic nie daje, bo żeby wyciszyć spór z Komisją Europejską w sprawie praworządności w Polsce, trzeba więcej finezji. W czwartek rządzący wnieśli do Sejmu dwa projekty zmian w prawie - jeden dotyczący sądów powszechnych, drugi Trybunału Konstytucyjnego - które wychodzą naprzeciw oczekiwaniom unijnych urzędników i dają szansę na zakończenie szkodliwego dla Polski postępowania.
Długo rząd PiS nic sobie nie robił z zastrzeżeń KE, odmawiając wyjaśnień i obrażając wszystkich dookoła. Jakby wirtuozi dyplomacji z PiS nie rozumieli, że największą cnotą w Brukseli jest gotowość do dialogu i szukania kompromisu. Otrzeźwienie przyszło, dopiero gdy KE uruchomiła wobec Polski osławiony art. 7. Nagle PiS zrozumiał, że rozmawiać trzeba. Taktyka zagadania komisji nie przyniosła rezultatu, ponieważ, jak podkreślał m.in. Frans Timmermans, czas na rozmowy już minął, Bruksela zna wszystkie argumenty PiS i nie chce ich po raz kolejny słuchać i wreszcie, że oczekuje konkretnych działań. W brukselskich korytarzach słyszałem nieoficjalne wypowiedzi, że KE nie oczekuje, że PiS nagle wszystko odkręci w sprawie wymiaru sprawiedliwości. Chce natomiast, by polski rząd pokazał wolę współpracy i wystarczy kilka zmian wychodzących naprzeciw rekomendacjom komisji, by ta uznała, że można z art. 7 się wycofać.
PiS jeszcze niedawno woził do Brukseli tzw. białą księgę, w której starał się po raz kolejny wytłumaczyć, czemu demoluje wymiar sprawiedliwości. To się nie tylko nie udało, ale wielu polityków europejskich rozwścieczyło. I nagle kilka dni później PiS złożył wspomniane projekty zmian.
Czy to zakończy awanturę z Komisją Europejską? Nie od razu, ale jestem przekonany, że mamy do czynienia z przełomem i zgniłym, ale jednak kompromisem. I Brukseli, i Warszawie zależy na zakończeniu sporu i obie strony chcą z niego wyjść z twarzą - KE pokazując, że potrafi wyegzekwować przestrzeganie wartości unijnych, PiS, dowodząc, że nikomu się nie kłania. Kosmetyczne zmiany, co prawda, nie przywracają normalności w polskim wymiarze sprawiedliwości, ale zapewne zadowolą komisję.
Czy to oznacza, że Polska odzyskuje straconą przez awanturnictwo PiS pozycję w Unii? Nie. Do polskiego rządu przylgnęła już łatka czarnego luda i nawet zakończenie sporu z KE nie sprawi nagle, że będzie on poważnie traktowany. Zbyt wiele się wydarzyło przez ostatnie dwa i pół roku, by wszystko wróciło do normy. Ale to już temat na zupełnie inną opowieść.