Z okropnych doniesień, wiceburmistrz Michałowa zwierzył się dziennikarzom "Focusa". - Zmarło tam nie dziewięć, a minimum 70 osób - mówi samorządowiec. Przypomnijmy. Wg oficjalnych doniesień Straży Granicznej podlegającej MSWiA, od początku kryzysu humanitarnego na granicy, po polskiej stronie umarło dziewięcioro uchodźców z Bliskiego Wschodu. - Nie wyobrażam sobie, żeby oficjalna liczba była prawdziwa. Z tego, co słyszałem, do tej pory musiało zginąć co najmniej 70 osób. Ale są też głosy, że może być ich nawet 200 - zdradził Konrad Sikora, który podzielił się również makabryczną pogłoską. - Kilka dni temu usłyszałem historię o granicznej rzece Świsłocz. Podobno w wodzie pływają trupy. A trupy też są przepychane z jednego brzegu rzeki na drugi. Tam i z powrotem, między Białorusią a Polską. Żadna ze stron nie chce ich wydostać - opowiadał Sikora. Jak dodaje rozmówca "Focusa", o dużej liczbie zgonów świadczyć mają również liczne chłodnie na zwłoki przywiezione do strefy nadgranicznej. >>>Marsz solidarności z uchodźcami. "Stop torturom na granicy!" [ZDJĘCIA]
Od 6 września na całej długości polsko-białoruskiej granicy obowiązuje Stan Wyjątkowy. Wprowadzony został ze względu na kryzys humanitarny wywołany przez reżim Aleksandra Łukaszenki. Służby białoruskiego autokraty organizują przerzut uchodźców z Bliskiego Wschodu przez Mińsk. Następnie ludzie przewożeni są przez KGB nad granicę z Polską. Ani dziennikarze, ani organizacje humanitarne nie są wpuszczane w strefę nadgraniczną. Do opinii publicznej przedostają się informacje o wywożeniu za granicę migrantów, którym udało się przedostać na terytorium RP. >>>Push-back: co to znaczy? Na czym polega?
>>>Kryzys na granicy. W Gdańsku ruszyła kampania na rzecz migrantów
>>>Mur na granicy z Białorusią będzie kosztował krocie. Jest podpis prezydenta