Bogusław Sonik

i

Autor: materiały prasowe

Bogusław Sonik: W PO opieraliśmy się tylko na Tuskui jego rozgrywkach

2015-05-30 4:00

W rozmowie z "Super Expressem" Bogusław Sonik.

"Super Express": - Kilkakrotnie ostrzegał pan na naszych łamach, że Platforma zmierza w złym kierunku. Wykrakał pan?

Bogusław Sonik: - Porażka akurat w tych wyborach wydawała się najmniej prawdopodobna. Bronisław Komorowski miał przecież olbrzymie sondażowe poparcie. Na porażkę nałożyły się jednak błędy kampanii i otoczenia prezydenta. Zapomniano, że wybory są zawsze walką o śmierć i życie. Błędem, szczególnie na początku, było też oparcie się jedynie na administracyjnych funkcjonariuszach.

- Platforma powtarzała w kampanii o 25 latach wolności i zgodzie. To słaby przekaz do tych, którym trudno przeżyć do pierwszego.

- Od dłuższego czasu rozmijaliśmy się z oczekiwaniami społecznymi. Było to widać już w wyborach do europarlamentu. PiS dostał bardzo dobry wynik, a poparcie wyborców antysystemowych uzyskał Korwin-Mikke. Po wyborach samorządowych utrzymaliśmy władzę w regionach, ale tylko dzięki wynikowi PSL. Platforma zachowuje się jak wieloryb, który wpłynął z oceanu do zatoki i nie bardzo wie, jak wrócić. Po ośmiu latach ludzie nie chcą już wyłącznie marketingu politycznego.

- Dlaczego Platforma wciąż wierzy w to, że po 8 latach jej rządów kogoś jeszcze przestraszy wizja władzy Kaczyńskiego budzącego nad ranem tych, których PiS chce aresztować?

- To był błąd, w ogóle całe to wmawianie, że mamy jakiś podział na tych złych po drugiej stronie i na nas, po stronie dobra. Wmawianie, że jesteśmy ci najlepsi. Trzeba mówić o prawdziwych problemach i sposobach ich rozwiązania. Tymczasem wrócono do tych kwestii dopiero po porażce w pierwszej turze wyborów. Kiedy nagle pojawiły się 3 miliardy złotych na pracę dla młodzieży?! Albo propozycja uwzględnienia 40 lat pracy, zamiast wydłużenia wieku emerytalnego.

- Mamy wrażenie, że takie nagłe zmiany poglądów raczej zaszkodziły prezydentowi Komorowskiemu.

- Zaszkodzić nie zaszkodziły. To jest jednak właściwy kierunek uprawiania polityki. Tyle że to powinno być robione przez lata, a nie w ciągu dwóch tygodni. Ludzie uznali to za niewiarygodne.

- Nie pomogły chyba też zachowania wspierających was elit? Adam Michnik mówiący o gówniarzach, prof. Czapiński proponujący emigrację antysystemowcom, panowie Lis i Karolak obrażający córkę Andrzeja Dudy?

- Niestety, podkreślały przekaz, że to strona Platformy uważa się za posiadaczy wszelkich mądrości. To było rozkazywanie wyborcom: "nie macie wyboru, musicie nas słuchać". I wyborcy odpowiednio to ocenili.

- Zaraz po tym, gdy PO podkreślała, że uszanuje wybór Polaków, z jej strony dobiegły głosy o tym, że zwyciężył "chłystek", że to koniec demokracji, że wybrała "gorsza Polska".

- Ubolewam nad tym, to droga na manowce. To budowanie języka nienawiści, który padał zbyt często z obu stron. Polska jest jedna. Mamy przykłady choćby w Niemczech, gdzie obie rywalizujące ze sobą partie w interesie państwa tworzyły wspólny rząd. Raczej takich wzorów trzeba dziś szukać. Oczywiście są te radykalne postaci opozycji, które również nie szczędzą szyderstwa i obelg Platformie. Andrzej Duda ma tu jednak czystą kartę.

- Po wyborach ministrowie Andrzej Biernat i Sławomir Neuman mówili, że wybory przegrał Bronisław Komorowski, nie Platforma.

- Takie głosy, za co minister Biernat zresztą przeprosił, to przejaw jakiejś buty i oderwania się od rzeczywistości, w której żyjemy.

- Padają też propozycje, by Ewę Kopacz zastąpił Grzegorz Schetyna, Rafał Trzaskowski czy nawet Bronisław Komorowski. Co pan na to?

- Nie wierzę w to, że wystarczy przemalować trawę na zielono. To za mało. Zmiana lidera partii bez samej PO byłaby zwykłą kosmetyką. To niczego nie rozwiąże. Zwróćmy uwagę, że Platforma ma pierwszy od ośmiu lat kongres programowy! Pod wpływem porażki! To najlepiej dowodzi, ile zaniedbaliśmy przez lata. Opieraliśmy się jedynie na Donaldzie Tusku i jego rozgrywkach wewnątrz partii. Mamy poważniejszy problem niż wymiana twarzy.

- W którą stronę pana zdaniem partia powinna pójść? W lewo? W prawo?

- Platforma powinna unikać podejmowania spraw światopoglądowych. W kwestiach takich jak związki partnerskie naprawdę najprościej byłoby zrobić referendum i dać obywatelom wypowiedzieć się, czy chcą tego, czy nie. I na tej podstawie podjąć działania, a nie się miotać od ściany od ściany. Ludzie chcą też realnie poczuć, że poprawia się im sytuacja życiowa, łatwiej o pracę i zarobki. Przecież wokół słyszą, że sytuacja gospodarcza w Polsce jest niezła?! W końcu prawie we wszystkich regionach rządzi obecna koalicja PO z PSL i powinna mieć ofertę dla tego regionu. Nie wystarczy powtarzać ludziom, że żyjemy we wspaniałym okresie i budujemy drogi. Owszem, budujemy, jesteśmy w UE, ale ludzie oczekują czegoś więcej. Ludzie chcą państwa, w którym urzędy nie gnębią człowieka.

- Tylko czy po 8 latach Platforma, która nagle to obieca, a nie robiła, będzie dla kogoś wiarygodna?

- Może i nie będzie, ale nie ma innej drogi! I obywatele zadecydują sami, czy widzą tę zmianę. Jeżeli ta formacja ma przetrwać, to musi to robić. Powinna robić gesty wobec społeczeństwa. Wszyscy ludzie skierowani do rad nadzorczych przez Platformę powinni ustąpić i rozpisać otwarte konkursy.

- To by chyba doszło do rewolucji w PO...

- Nie musimy też czekać na jednomandatowe okręgi wyborcze, ale losować miejsca na listach, żeby odkleszczyć własny system. W pierwszych wyborach PO to obywatele decydowali o tym, jak będą wyglądały listy. Może ci, którzy mieli wciąż pierwsze miejsca na listach, powinni po dwóch kadencjach startować z ostatniego? Może losować miejsca?

- PO przestanie się kojarzyć z rozmowami u Sowy?

- Bronisław Komorowski zapłacił m.in. za to, że wielu politykom Platformy wydawało się, że to można przeczekać, że takie sprawy zatrą się w pamięci. Tyle że zebrało się ich tak dużo, ta fala przybrała na sile, że to przeczekiwanie obróciło się przeciwko partii. PO kiedyś głosiła czystość moralną w polityce. Dziś się z tym nie kojarzy.

- Generałowie z komunistycznej WRON poparli Bronisława Komorowskiego w wyborach. Jak pan na to patrzy jako były działacz antykomunistycznej opozycji?

- Ci ludzie już dawno powinni zrezygnować z udziału w życiu publicznym. Trudno komuś zabronić napisania listu, ale oni w pewien sposób funkcjonowali w szerokim otoczeniu MON rządzonego przez Platformę! Nie zgadzam się z tym, podobnie jak uważam rozwiązanie WSI za trafną decyzję. Błędy przy realizacji tego rozwiązania to już inna sprawa.

- Jesienią stracicie władzę na rzecz PiS i partii Kukiza?

- Mam poczucie, że po 8 latach zbyt wielu ludzi jest u nas tymi, którzy ospale oczekują na profity płynące z partii rządzącej, niż robiącymi cokolwiek realnie na rzecz obywateli. Nie traktują swoich funkcji jako służby. Klipy wyborcze i hasła nie wystarczają. Platforma będzie oceniana za całość 8 lat. Sama sprawna kampania nie wystarczy. PO musi umieć uderzyć się w piersi. Tylko z prawdziwym przekazem można odzyskać wiarygodność i elektorat.

- A może Platforma dogada się z PiS?

- Nie wykluczałbym tego całkowicie. Pytanie, na ile złe emocje powrócą do gry. Problemem jest to, że PiS rozbudza ogromne nadzieje, które trudno będzie spełnić finansowo. Nowy prezydent Andrzej Duda taką nadzieję na PO-PiS daje. Tylko czy potrafi przeważyć we własnej partii?

Zobacz: Włodzimierz Czarzasty: "Wyborcza" uprawia włazidupstwo