W piątek 7 lipca w archikatedrze św. Jana Chrzciciela w Warszawie rozpoczęły się trzydniowe obchody 80. rocznicy rzezi wołyńskiej. O godzinie 11 odbyła się uroczysta polsko-ukraińska msza święta. Ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zaleski, który jest krewnym ofiar rzezi wołyńskiej, nie wziął udziału w uroczystości. Tak jak zapowiedział, stanął przed kościołem z transparentem wzywającym do pochówku ofiar zbrodni.
Ksiądz Isakowicz z transparentem w Pałacu Arcybiskupów
- Ja będę stał przed katedrą z transparentem upominając się o prawdę i pochówek ofiar ludobójstwa dokonanego na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej - zapowiedział już wcześniej. Dodał także, że będą mu towarzyszyły osoby, które 15 czerwca 2023 r. podpisały list rodzin ofiar ludobójstwa oraz osób walczących o ich upamiętnienie do episkopatów w Polsce i Ukrainie.
Później, na godzinę 12.30 zaplanowano konferencję prasową abp Gądeckiego i abp Szewczuka, którzy mieli podpisać w piątek orędzie o przebaczeniu i pojednaniu. I to właśnie tam wezwana została policja.
- Po spotkaniu pod katedrą, poszedłem z kilkoma dziennikarzami do Pałacu Arcybiskupów Warszawskich, gdzie odbywała się konferencja prasowa. Powiedziano nam, że nie ma miejsca, a okazało się, że sala była prawie pusta. Przynajmniej 2/3 miejsc było pustych - relacjonował wydarzenia w rozmowie z WP ks. Isakowicz-Zaleski.
Interweniowało sześcioro funkcjonariuszy policji
- Po rozmowie udało się wejść. Ja wraz z panem Antonim, który jako niemowlę przeżył rzeź, rozwinęliśmy transparent domagający się pochówku ofiar, po czym wezwano policję. Przyszło sześcioro funkcjonariuszy, którzy nas spisali - mówił poruszony duchowny.
Jak twierdzi ks. Isakowicz- Zaleski, jego obecność nie zakłóciła konferencji, która nieprzerwanie trwała. Mimo to interweniowała wezwana wcześniej policja. - W trakcie konferencji trwały czynności policji. Mundurowi zachowywali się bardzo rozsądnie i spokojnie. Pełen profesjonalizm. Tak "pozytywnie" mogę nawet powiedzieć. Funkcjonariusze wytłumaczyli, że przybyli tu w związku ze zgłoszeniem, które otrzymali od pracowników pałacu arcybiskupów, że "jacyś osobnicy wtargnęli na konferencje" - relacjonował wydarzenia duchowny. Jak mówi ksiądz, został spisany pierwszy raz od strajku w Nowej Hucie w 1988 roku.
Policja potwierdza
- Zdarzenie miało miejsce ok. 13.00. Ks. Isakowicz-Zaleski miał legalne zgromadzenie w okolicach katedry, potem poszedł na konferencję do Domu Arcybiskupów Warszawskich, gdzie rozwiną transparent prezentowany wcześniej pod katedrą. W ten sposób jakby zakłócili ład i porządek - potwierdził w rozmowie z WP rzecznik prasowy komendanta rejonowego policji Warszawa I podinsp. Robert Szumiata.
Konferencja zaraz po ich wejściu się skończyła. Ks. Isakowicz-Zaleski wraz z innymi osobami został wylegitymowany. Na ten moment nie mamy żadnego zgłoszenia od kurii czy biskupów - dodał podinsp. Szumiata.
Czego domaga się ks. Isakowicz-Zaleski?
Ksiądz Isakowicz-Zaleski przypomniał, że rodziny i środowiska walczące o upamiętnienie zbrodni wołyńskiej zgłosiły trzy postulaty. - Po pierwsze, w liście była wyraźna prośba, żeby nazywać ludobójstwo po imieniu, bez eufemizmów, bez półprawd. A niestety, w tej informacji, która została rozesłana przez Konferencję Episkopatu Polski, jest zaproszenie na obchody "tragicznych wydarzeń na Wołyniu". My się z tym nie zgadzamy. "Tragiczne wydarzenie" to może być huragan czy trzęsienie ziemi. A to było ludobójstwo - podkreślił. Dodał, że rodziny domagają się godnego pochówku ofiar. "Ani strona państwowa, ani strona kościelna nie podejmuje realnych działań. Trzecią przeszkodą na drodze do pojednania jest - zdaniem ks. Isakowicza-Zaleskiego - "gloryfikacja zbrodniarzy". - Na kościelnych obchodach ma być obecny zwierzchnik Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego abp Światosław Szewczuk, a przecież to cerkiew greckokatolicka nadal gloryfikuje zbrodniarzy i uważa ich za bohaterów narodowych - zastrzegł.