Ostatnie dni przyniosły eskalację sporu i emocji po obu stronach. Ziobryści ostro zaatakowali premiera Mateusza Morawieckiego, nazywając jego rządy „pasmem porażek”, a jego otoczenie „frakcją banksterów”. Przyczyną sporu jest blokowanie przez Brukselę pieniędzy z KPO. Obie strony zarzucają sobie wzajemnie odpowiedzialność za ten stan rzeczy. W tej sytuacji premier zaczął szukać poparcia dla kluczowych rządowych ustaw gdzie indziej, m.in. u ludowców.
Niebawem jednak przed Zjednoczoną Prawicą kluczowe głosowanie w sprawie przyszłorocznego budżetu, a tutaj PiS nie ma co liczyć na opozycję. Bez głosów Solidarnej Polski się nie obejdzie. Ustawa budżetowa musi trafić do podpisu prezydenta do końca stycznia przyszłego roku. Jeśli nie trafi, prezydent może (choć nie musi) w ciągu 14 dni skrócić kadencję Sejmu.
Ziobro wbija potężną szpilę w Morawieckiego! "Liczymy, że sprawa szybko się wyjaśni"
– Nie bierzemy pod uwagę takiego scenariusza – ucina Krzysztof Sobolewski, sekretarz generalny PiS. Ziobryści oficjalnie nabierają wody w usta, nieoficjalnie jednak wiadomo, że poważnie rozpatrują „za i przeciw” takiego rozwiązania.
– Nie znam takiego stanowiska Solidarnej Polski, tego typu decyzje wymagają zgody całego ugrupowania i dopiero wtedy mogą być komunikowane. Opierajmy się na faktach, a nie na plotkach – mówi Jacek Ozdoba, wiceminister klimatu i środowiska, polityk Solidarnej Polski.
– Nasze stanowisko w sprawie relacji Warszawa-Bruksela pozostaje niezmienne. Chcemy odblokowania pieniędzy z KPO i podkreślamy, że dotychczasowa strategia jest nieskuteczna. Niestety, mieliśmy rację w sprawie intencji i działań KE. Kurs rządowy musi zostać zmieniony – dodaje.
– Dla Ziobry to dziś mało opłacalne, bo nic by na tym nie zyskał, a wywołał zamieszanie, w wyniku którego część jego posłów mogłaby zacząć rozważać przejście do PiS – komentuje prof. Bartłomiej Biskup, politolog z UW. – Ale wiadomo, że w polityce decyzje nie zawsze są racjonalne – zauważa.