Kabul a sprawa polska
Błyskawiczny upadek Kabulu wpłynął na globalny układ sił i politykę międzynarodową. Ale co ciekawe, odłamki tej amerykańskiej katastrofy uderzyły także w Polskę. Odłamki zazwyczaj ranią, ale w tym przypadku w paradoksalny sposób mogą pomóc Zjednoczonej Prawicy, która już nie jest za bardzo zjednoczona i wydawało się, że stopniowo będzie wchodzić w korkociąg, ciągnący jej notowania w dół.
Jednak kryzys afgański oraz bandycka polityka Łukaszenki, wykorzystującego uchodźców jako broń w starciu z Zachodem, postawiły w centrum uwagi kwestię islamskich imigrantów. Znów – jak w czasie kryzysu syryjskiego – prawicowy rząd stanowczo wzbrania się przed wpuszczeniem uchodźców do Polski. Zaś opozycja i związane z nią media równie jednoznacznie domagają się otwarcia granic dla uciekinierów z Afganistanu.
Wbrew pozorom, czyli napięciu na granicy z Białorusią i medialnym naciskom, jest to sytuacja wielce korzystna dla PiS, bowiem większość Polaków zdecydowanie sprzeciwia się otwarciu granic dla emigracji z krajów islamskich. W dodatku – inaczej niż kilka lat temu – także kraje zachodniej Europy z Niemcami na czele – nie palą się do ugoszczenia kolejnej fali uchodźców, bowiem poprzednia przysporzyła im sporo kłopotów.
Zatem sytuacja dla PiS jest komfortowa i w interesie rządu jest, by kryzys migracyjny trwał jak najdłużej. Rząd – co mu się ostatnio niezbyt często zdarza – zachowuje się z racjonalnie, a co więcej zgodnie z nastrojami większości Polaków. Niewykluczone, że odżyje stary pomysł prezydenta Dudy, by połączyć wybory parlamentarne z referendum w sprawie przyjmowania muzułmańskich uchodźców. Stawiałoby to partie opozycyjne w wyjątkowo niezręcznej sytuacji, czyniąc z wyborów plebiscyt – za albo przeciw uchodźcom.