Alina Makarczuk podkreśla, że program "UkrALINA" to jej misja, bo w ten sposób mówi głośno światu o tym, co naprawdę dzieje się w jej ojczyźnie, mówi o wojnie na Ukrainie. Dziennikarka Radia Eska pochodzi z Równego w Ukrainie, ale od lat mieszka w Polsce. Jest dziennikarką radiową i telewizyjną. Gościem kolejnego odcinka jej programu "UkrALINA" była Lesya Vakalyuk, dziennikarka i mieszkanka Buczy, miasta pod Kijowem, gdzie Rosjanie dokonali masakry ludności cywilnej. Wstrząsające zdjęcia z bestialskich mordów cywilów ukraińskich, którym przed śmiercią wiązano ręce z tyłu i zamordowano ich strzałem w tył głowy, pokazał prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski. Niektóre z ofiar przed śmiercią torturowano, wśród tych ofiar były dzieci.
ZOBACZ TAKŻE: Ukraińskie matki piszą dzieciom na plecach imię, nazwisko i numer telefonu. Wstrząsająca relacja z wojny
Gdy dziennikarki rozpoczęły rozmowę, w obwodzie kijowskim rozpoczął się alarm bombowy. - Wyją syreny - potwierdziła Lesya Vakalyuk, która w programie "UkrALINA" postawiła tezę, że Władimir Putin chce zniszczyć Ukrainę.
Troszkę przyzwyczailiśmy się do tych alarmów, bo wojna trwa ponad dwa miesiące. Wiem, że to może dziwne, ale dla nas alarmy są po prostu czymś, z czym musimy żyć - mówiła.
Alina Makarczuk przypomniała, że Polska przyjęła ponad trzy miliony uchodźców z ogarniętej wojną Ukrainy. Tymczasem część z nich wraca już do kraju. - Około milion Ukraińców wróciło do kraju. Czy pani zdaniem to dobry moment na powrót? - pytała swoją rozmówczynię. Lesya Vakalyuk tłumaczyła, że rozumie taką decyzję swoich rodaków, bo sama nie opuściła kraju, mieszka w zachodniej Ukrainie.
Moi rodzice mieszkają 70 km od Lwowa, ale mój dom został w Buczy, dlatego rozumiem tych ludzi, że chcą wrócić do siebie. Oczywiście, że w Polsce są przyjmowani serdecznie i dostają pomoc, ale to w Ukrainie są ich domy. Ale wiem też, że u nas ciągle nie jest bezpiecznie, bo trwa wojna - mówiła dziennikarka.
Gdy Alina Makarczuk spytała swoją rozmówczynię, czy będzie miała siłę, by wrócić do domu w Buczy, Lesya Vakalyuk rozpłakała się. - Przepraszam, to już dawno mi się nie zdarzyło - mówiła poruszona ukraińska dziennikarka. - Proszę się trzymać - powiedziała Makarczuk. Po chwili Lesya Vakalyuk była w stanie już mówić. A mówiła przejmująco. Jej opowieść o wymarzonym domu w Buczy rozrywa serce.
Listen on Spreaker.To był mój wymarzony domek. Wprowadziliśmy się tam kilka miesięcy przed wybuchem wojny, bo skończyliśmy remont. Zrobiłam tam wszystko tak, jak sobie wyobrażałam. Nie było wszystkich mebli, nie zdążyliśmy ich kupić. Wiem, że mój dom stoi, są wybite okna. Ale może dlatego, że nie było dużo mebli, to Rosjanie nie weszli. Do sąsiadów weszli, wszystko zniszczyli, wypili alkohol. (...) Wiem, że są kolejki do kostnicy, cały czas trwa identyfikacja ciał. Moja koleżanka, dziennikarka, była w Buczy i mówiła, że tam codziennie są pogrzeby. Co trzeci zamordowany w obwodzie kijowskim to mieszkaniec Buczy. Pytała pani, czy mam siłę wrócić... Jeszcze nie wiem.