Kiedy wojna w Ukrainie się zakończy, kraj ten odbudować miałyby firmy z państw sojuszniczych wobec Kijowa, w tym z Polski. Który z przedsiębiorców zdecydowałby się jednak inwestować za naszą wschodnią granicą, gdyby nie udzielono żadnych gwarancji bezpieczeństwa? Z takim pytaniem w trakcie rozmowy z redaktorem naczelnym portalu Interia.pl musiał zmierzyć się Paweł Kowal, pełnomocnik rządu ds. Ukrainy. Jak stwierdził, o ile pierwszym krokiem jest powstrzymanie wojny, to drugim będzie znalezienie sposobu na usadowienie Kijowa w zachodnich strukturach. - Pewien etap już przeszliśmy. Od stycznia Ukraina z impetem wchodzi w negocjacje z Unią Europejską - oznajmił nieoczekiwanie, uznając, iż w przyszłości państwo to znajdzie się również w NATO.
Zobacz: Posłanka KO w nerwach zadzwoniła do dziennikarza! Klnęła jak szewc!
Lekko skonsternowany prowadzący zapytał, czy taka wizja nie jest nazbyt śmiała i optymistyczna. W odpowiedzi padły zaskakujące słowa Pawła Kowala. - Ukraina już jest w pewnej części w UE, powiem panu w tajemnicy, proszę nikomu nie mówić. Oni, w sensie handlowym, są już w UE - stwierdził. - Mają podpisaną tak dobrą umowę o strefie wolnego handlu plus istnieją dodatkowe regulacje związane z wojną. Oni w sensie handlowym w dużym stopniu są już w Unii. Polska, zanim była w UE, nie mogła pomarzyć o takich warunkach - dodał.
Sprawdź: Śmierć Leszka Moczulskiego. Tak pożegnano go w Sejmie. Poruszające chwile
Kowal przekonywał, że Polska podczas rozmów akcesyjnych powinna wykorzystać ten przejściowy okres, aby "złapać jakąś synergię z Ukraińcami, na przykład w produkcji". - To jest możliwe, można na tym zarobić. Na akcesji Ukrainy Polska zarobi (...). Powinniśmy być już przyszykowani do tego, bo jesteśmy sprawniejsi w działaniu na rynku europejskim - uznał.
Galeria poniżej: Paweł Kowal w Alpach