Kilka dni temu odbyło się posiedzenie Rady Bezpieczeństwa Narodowego pod przewodnictwem i z inicjatywy prezydenta Andrzeja Dudy, na które to posiedzenie zaproszony został też Karol Nawrocki. Prezydent zapowiedział zwołanie RBN pod koniec kwietnia, reagując na rozległą awarię sieci elektroenergetycznych w Hiszpanii, Portugalii i części Francji.
Rada Bezpieczeństwa Narodowego miała za zadanie wypracować strategie i rozwiązania, które zminimalizują ryzyko podobnych awarii w Polsce. Innym poruszonym tematem były przygotowania do nadchodzącego szczytu NATO w Hadze. Nie ominięto też tematu wyborów prezydenckich i doniesień na temat ich ważności.

CZYTAJ: Tak Tusk przywitał się z Nawrockim. Uchwyciły to kamery. A Żukowska? Sami zobaczcie!
Do tej sprawy powrócił w piątek (20 czerwca) premier Donald Tusk, w czasie konferencji, na której przedstawił rzecznika rządu. Tusk został zapytany o to, czy skoro w Sądzie Najwyższym jest już ponad 30 tys. protestów wyborczych, a do tej pory Sąd Najwyższy zdecydował na podstawie jednego protestu o przeliczeniu głosów w 12 komisjach wyborczych, to czy zdaniem premiera konieczne jest całościowe przeliczenie głosów? Tusk miał ze sobą konstytucję, którą zacytował:
To jest artykuł 129. Punkt drugi. Wyborcy przysługuje prawo zgłoszenia do Sądu Najwyższego protestu przeciwko ważnym wyboru prezydenta Rzeczypospolitej na zasadach określonych w ustawie. To uprawnienie obywateli, każdego bez wyjątku obywatela i obywatelki. Autorzy Konstytucji i chyba my wszyscy uznaliśmy swego czasu, że prawo do głosowania to jest także prawo do poważnego bycia poważnie traktowanym wtedy, kiedy jest się wyborcą, głosującym. I dlatego Konstytucja wprost mówi o tym, że każdy obywatel ma prawo złożyć protest. Organa władzy, które są odpowiedzialne za za przebieg i ocenę wyborów muszą z całym z całym szacunkiem, respektem i z determinacją rozpatrywać wszystkie protesty obywateli. To uprawnienie obywatela nie oznacza, że ma prawo złożyć protest, z którego nic nie wynika - podkreślił.
Nagle szef rządu wrócił pamięcią do spotkania na Radzie Bezpieczeństwa Narodowego. Jak przyznał wówczas tuż po RBN w rozmowie z mediami, "dość oględnie" zwrócił uwagę, dla niego, niezrozumiałą i nieakceptowalną reakcję prezydenta:
- Wtedy kiedy powiedziałem, że w interesie całego państwa polskiego, w interesie prezydenta, w interesie obywateli przede wszystkim i w interesie przyszłego prezydenta jest rozwijanie wszelkich wątpliwości, bo tak stanowi konstytucja. I reakcja pana prezydenta, przepraszam za to słowo, ale innego nie znajduje: histeryczna reakcja pana prezydenta, a później wielu polityków PiS-u, że jaki to skandal, że komuś do głowy w ogóle przychodzi, żeby sprawdzić zasadność protestów. Jest to to jest uderzające.
Jak dodał, nie chodzi o to, by unieważniać wybory, a o coś innego:
- Ale te wybory nie będą ważne z punktu widzenia obywateli, jeśli nie wyjaśnimy tych wszystkich protestów. Kiedy do państwa mówiłem ostatnim razem tutaj, dokładnie w tym samym czasie przyszła ta uderzająca, bulwersująca informacja z Bielska-Białej. Przecież nie na moje polecenie, tylko Sądu Najwyższego. Przeliczono głosy i sprawdzono komisję wyborczą w Bielsku-Białej, gdzie doszło do nie do nieprawidłowości, do pomyłki, tylko do regularnego ordynarnego fałszerstwa, gdzie przesunięto 160 głosów z miejsca, gdzie były głosy na jednego kandydata, na drugie miejsce i zapakowano je w w tym w tym depozycie, tak jakby te głosy padły na pana Nawrockiego - powiedział premier Tusk.