Przewodniczący Platformy Obywatelskiej Donald Tusk oraz dziennikarka Anne Applebaum byli gośćmi portalu Onet w związku z wydaniem wspólnej książki "Wybór", w której rozmawiają o najważniejszych wyborach, przed jakimi stoją Polska, Europa i świat.
Zapytani zostali m.in. o spotkanie liderów partii konserwatywnych, które odbyło się w sobotę w Warszawie. Wzięli w nim udział: prezes PiS Jarosław Kaczyński, premier Mateusz Morawiecki, a także szefowie kilkunastu konserwatywnych partii europejskich, w tym przewodniczący Fideszu, premier Węgier Viktor Orban, przewodniczący hiszpańskiego Vox Santiago Abascal oraz szefowa francuskiego Zjednoczenia Narodowego Marine Le Pen.
- Nie widzę żadnej sprzeczności, że Kaczyński zaprosił Le Pen czy Orbana do Warszawy. Oni myślą w podobny sposób, czyli chcą zbudować jednopartyjną autokrację - powiedziała Applebaum. Jej zdaniem "Jarosława Kaczyńskiego nie obchodzi interes Polski, jego interesuje interes jego partii".
Ostrzej na temat wydarzeń wypowiedział się Tusk.
- Ci, co wychowywali się na Giedroyciu, wiedzą, że nasza niepodległość rozgrywa się także na Ukrainie. Dlatego każdy, kto naraża w sposób bezpośredni niepodległość Ukrainy na szwank, jest zdrajcą polskiego interesu narodowego - powiedział Tusk.
Dopytywany, czy w takim razie Kaczyński jest zdrajcą polskiego interesu narodowego, odpowiedział: "Dokładnie tak".
- Kaczyński zaprosił tutaj polityków jawnie antyukraińskich i jawnie prorosyjskich dosłownie w przeddzień rozstrzygnięć, które mogą decydować o niepodległości Ukrainy a w konsekwencji o niepodległości Polski - mówił Tusk. - Demonstracyjnie pokazuje: zerwałem z Zachodem, wybrałem za partnerów ludzi, którzy mówią: Ukraina to strefa rosyjska - dodał.
- Powtórzę: to jest zdrada polskiego interesu narodowego - podkreślił.
Tusk został też zapytany m.in. o pomysły na doprowadzenie do porozumienia opozycji. Szef PO zaznaczył, że nie ukrywa swej opinii, że najlepsza byłaby jedna lista opozycji demokratycznej w wyborach do Sejmu, bo - jak powiedział - "to by właściwie gwarantowało wygraną". Pytany, z kim miałaby być ta lista odpowiedział, że "z opozycją, która jest w stanie uznać priorytet, jakim jest przywrócenie standardów demokracji".
Zwracał uwagę, że podobnie jak w USA, w Polsce będzie bój o elektorat centrowy, "a nawet trochę przechylony w prawo".
- Polskie społeczeństwo jest jednak dość tradycjonalistyczne - przyznał Tusk.
Dopytywany czy on może być liderem całej opozycji, czy lepszy byłby szef PSL Władysław Kosiniak-Kamysz albo lider Polski 2050 Szymon Hołownia, odpowiedział: -"Ja nie jestem liderem opozycji, tylko szefem PO". Tusk podkreślał, że jest "bardzo ważne, żeby nie było tej walki kogutów". Ważne jest też - dodał - budowanie wewnętrznego zaufania w ramach opozycji, czyli to, co udało się Węgrom.