"Super Express": - PO goni PiS i dla niektórych jest to spore zaskoczenie. Wiele osób wieszczyło bowiem, kiedy Platforma spadła poniżej 20 proc. w sondażach, że taki stan rzeczy już się utrzyma. Jak rządząca partia odwróciła niekorzystny trend?
Dr Marek Kochan: - Ten wynik nie jest zaskakujący, jeśli spojrzy się na tendencje. Od momentu, kiedy między PiS a PO było 10 proc. różnicy na korzyść partii Jarosława Kaczyńskiego, poparcie dla rządzącego ugrupowania systematycznie rośnie, przy jednoczesnej stabilności wyników sondażowych PiS. To może być efektem aktywnych działań rządu, obliczonych na odrabianie strat. Znaczącą zmianą byłby jednak dopiero powrót PO na pierwsze miejsce w sondażach. Do tego jeszcze nie doszło, ale przy tych tendencjach nie jest to też wykluczone.
Patrz: Dr Marek Kochan: Platforma zdemobilizowana
- Obserwatorzy raczej sceptycznie podchodzą do działań rządu, uznając je za zbyt powierzchowne, ale na Polaków najwyraźniej działają. Czemu?
- Po pierwsze, wydaje się, że część osób myli wypowiedź o tym, co premier chce zrobić, czyli poziom obietnicy, z poziomem rzeczywistości, czyli tym, co zostało lub kiedykolwiek zostanie zrobione. Niektóre media chwalą te zapowiedzi, tak jakby były one całkowicie realne.
- Premier rozumie, że Polacy lubią być mamieni mirażami pozytywnych zmian, stąd sukces?
- Na pewno nie wszyscy, ale jest grupa wyborców, którzy szukają pretekstu, aby zagłosować na PO. Natomiast patrząc w szerszej perspektywie, widać, że może to być związane z osłabieniem pozycji SLD. Moim zdaniem PO chce zagospodarować elektorat lewicowy. Zarówno na poziomie oferty politycznej - stąd kilka obietnic będących ukłonem w jego stronę - jak i na poziomie formy. Mam na myśli te dość proste zagrywki z odwiedzaniem zwykłych Polaków. Być może Donald Tusk zamiast mieć w przyszłości koalicjanta w postaci SLD, chce wcześniej skonsumować potencjalną przystawkę i włączyć wyborców lewicy do swojego elektoratu.
- Z punktu widzenia premiera byłoby to o tyle racjonalne, że pojawiały się już scenariusze, że Platforma wcale nie będzie walczyć o wyborcze zwycięstwo, ale o drugie miejsce właśnie z SLD.
- Tak, można powiedzieć, że zmieniają się nastroje i z nich wynika wyraźny zwrot PO na lewo. Ta partia odzyskuje poparcie także na skutek małej aktywności opozycji, zwłaszcza PiS. Ważne w tej układance są również opinie ekonomistów i ludzi biznesu, którzy ostrożnie wypowiadają się o tym, że sytuacja ekonomiczna Polski zmierza w lepszą stronę - będziemy mieli wyższe PKB, widać pewne oznaki ożywienia gospodarczego. Pojawia się więc nadzieja, że w ogóle będzie lepiej. Ten optymizm na kredyt zagospodarowuje Donald Tusk i jego partia.
- Pamiętamy, że spadek poparcia PO zaczął się od szczerości rządu, który przyznawał, że rok 2013 będzie rokiem trudnym. Donald Tusk i jego doradcy zrozumieli, że tylko optymizm w sercach Polaków może uratować PO?
- Tak. Do tego Polacy chyba nie wiedzą dokładnie, na czym mają polegać działania, które proponuje premier, np. walka z umowami śmieciowymi może być odbierana jako zapowiedź wymiany tych umów na etaty. A to się może naprawdę skończyć tym, że po pierwsze, pracujący na takich umowach dostaną mniej pieniędzy, gdy spełni się zapowiedź, że umowy o dzieło zostaną ozusowane. A po drugie, mogą w ogóle stracić pracę, ponieważ zwiększenie kosztów pracy może zwiększyć bezrobocie. Jakaś część pracodawców może też uznać, że lepiej wypłacać pieniądze pod stołem, w sytuacji kiedy obciążenia ze strony państwa rosną. Zapowiedzi likwidacji umów śmieciowych mogą przekonać głównie naiwnych wyborców o poglądach lewicowych. Brzmią one zresztą niezbyt wiarygodnie w ustach Donalda Tuska, który przez sześć lat powiedział już tyle, że swoimi obietnicami mógłby wybrukować drogę od Tatr nad Bałtyk. Jak widać, jest jednak w wyborcach optymizm, a może i naiwność, które każą im ciągle wierzyć w takie obietnice. Być może stąd takie, a nie inne poparcie dla PO.
Dr Marek Kochan
Specjalista od marketingu politycznego