Kadencja Tuska kończy się z końcem maja. Potwierdził on już wcześniej, że chciałby kontynuować pracę na stanowisku szefa Rady Europejskiej. W zeszłym tygodniu Europejska Partia Ludowa (EPL), skupiająca centroprawicowe ugrupowania z krajów Europy, potwierdziła poparcie dla jego kandydatury. Do tejże partii należy jednak również Jacek Saryusz-Wolski.
Bochenek, który gościł w TVN24 mówił, że "Polska wreszcie ma kandydata doświadczonego, merytorycznego", który "wszędzie będzie reprezentował polski interes". W jego opinii "formalnie jest jeden kandydat, który ma poparcie jakiegokolwiek rządu" więc jest "oczywistą nieprawdą" mówienie, że jest dwóch kandydatów na stanowisko przewodniczącego RE. Jak argumentował: - Traktaty mówią wyraźnie, jakie są procedury. Nie ma tak, że polityk się zgłasza. Ktoś musi formalnie zgłosić kandydata i my tych przepisów się trzymamy i zgłosiliśmy Jacka Saryusz-Wolskiego. Jak zaznaczył "trudno, by na tak ważną funkcję wybrana została osoba bez poparcia jakiegokolwiek poparcia i bez poparcia polskiego rządu".
O tym, czy Tusk będzie pełnił funkcję przewodniczącego Rady przez kolejną kadencję przywódcy europejscy zadecydują już na szczycie UE 9-10 marca. Wybór przewodniczącego Rady Europejskiej nie wymaga jednomyślności krajów członkowskich UE. Potrzebna jest natomiast większość kwalifikowana. Oznacza to, że jednocześnie muszą być spełnione dwa warunki: kandydata poprzeć musi 55% państw, które mają 65% liczby ludności UE.
Zobacz także: Wielki powrót Misiewicza