"Super Express": - Premier Ewa Kopacz powiedziała, że po wyborze Hanny Gronkiewicz-Waltz na prezydenta stolicy mieszkańcy Warszawy będą szczęśliwsi. Jest pan szczęśliwszy?
Rafał Ziemkiewicz: - Ja jestem generalnie człowiekiem szczęśliwym i obyłbym się doskonale bez pani Gronkiewicz-Waltz na kolejną kadencję. Natomiast byłbym zdecydowanie bardziej zadowolony ze swojego otoczenia, gdyby Hanna Gronkiewicz-Waltz zniknęła razem z tymi donicami, palmami, tęczą i wszelkim innym paskudztwem, zaśmiecającym Warszawę.
- Od wczoraj mamy króla Europy. Czy wybór Donalda Tuska na funkcję przewodniczącego Rady Europejskiej jest dla Polaków powodem do dumy?
- Najlepszym dowodem, że stanowiska tego typu są raczej dla picu, jest to, że daje się je Belgowi, Polakowi, w przyszłej kadencji być może komuś z krajów nadbałtyckich bądź Bałkanów. Ale jak wybuchł konflikt na Ukrainie, kryzys finansowy czy nawet pomniejsze kryzysy, nikt nie pytał, co sądzi na ten temat poprzednik Donalda Tuska, Herman Van Rompuy. Wszyscy byli zainteresowani tym, co o sprawie powie kanclerz Niemiec, prezydent Francji czy premier Wielkiej Brytanii. Nie słyszałem, by jakiekolwiek światowe medium poszło do przewodniczącego Rady Europejskiej z pytaniem, co w takiej sytuacji Europa zrobi. Sukces Donalda Tuska można porównać do lotu Mirosława Hermaszewskiego w kosmos. Polak poleciał, bo Związek Radziecki łaskawie udzielił mu w programie Inter Kosmos swojego miejsca. Tak samo ocenić można powołanie Polaka na jakieś unijne stanowisko.
- Donald Tusk już zapowiedział, że Polska będzie musiała się wyzbyć części swoich interesów na rzecz wspólnego dobra Europy. Jak to rozumieć?
- Tak, że Unia Europejska Donaldowi Tuskowi jako przewodniczącemu rady wypłaca pensję mniej więcej 20 razy większą niż Rzeczpospolita Polska jako premierowi. Lojalność Tuska do UE i Polski jest wprost proporcjonalna.
- Media chwalą Tuska, że nauczył się angielskiego. Jak ocenia pan pierwsze dni przewodniczącego Rady UE?
- Na razie nie ma za bardzo czego oceniać. Powiedział raptem kilka słów. Fakt, że nie spotkał się z dziennikarzami, świadczy, że faktycznie nie czuje się pewny swojego angielskiego. Przecież trudnych pytań raczej nie mógł się spodziewać.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail