"Super Express": - Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu wydał wyrok w sprawie skargi rodzin oficerów pomordowanych w Katyniu wobec śledztwa katyńskiego rosyjskiej prokuratury. Wyrok, który w Polsce wywołał zdziwienie. Padają słowa o skandalicznej decyzji sędziów. Jak pan, jako wiceszef Stowarzyszenia Memoriał, który od lat angażuje się w wyjaśnienie zbrodni katyńskiej, odbiera tę decyzję?
Nikita Pietrow: - Podobnie jak rodziny katyńskie. Jestem niezadowolony z tego wyroku i także uznaję decyzję Trybunału za skandaliczną. Sędziowie, zasłaniając się względami proceduralnymi i przeszkodami formalnymi, uchylili się od zajęcia jakiegokolwiek stanowiska w sprawie natury tej zbrodni, śledztwa, które było wokół niej prowadzone, i tego, że Rosja, ukrywając rezultaty śledztwa, działa niezgodnie z własnym prawem. Ten wyrok to zły sygnał, który tylko utwierdzi państwo rosyjskie w jego bezczelnym i demonstracyjnym stanowisku ws. zbrodni katyńskiej.
Patrz: Mirosław Skowron: Katyń w Strasburgu. Po co nam taka sprawiedliwość?
- Trybunał uznał, że nie może zajmować się sprawą, ponieważ rosyjskie śledztwo rozpoczęło się w 1990 roku, a Rosja ratyfikowała Europejską Konwencję Praw Człowieka dopiero w 1998 roku. W 2011 roku sędziom nie przeszkadzało to jednak wydać wyroku wobec Rumunii. Dotyczył wydarzeń z 1989 roku, choć Bukareszt dopiero pięć lat później ratyfikował Konwencję Europejską. Podwójne standardy?
- Tak, to typowe asekuranctwo, które ma uchronić Trybunał przed wdawaniem się w sprzeczki z Rosją i nie wywoływać jej niezadowolenia. To kapitulacja wobec braku praworządności Federacji Rosyjskiej. Przy odrobinie dobrej woli sędziowie mogli wziąć pod uwagę fakt, że śledztwo prokuratury zakończyło się dopiero w 2004 roku. Sprawa podpada więc pod jurysdykcję Trybunału, który mógł spokojnie uznać, że ukrywanie przez Rosję zbrodni stalinowskich jest sprzeczne z duchem współpracy europejskiej, duchem praworządności oraz samym pojęciem prawa.
- Pana zdaniem takie postawienie kwestii pomogłoby przekonać Rosję do jawności i ostatecznego zamknięcia tej bolesnej sprawy w relacjach polsko-rosyjskich?
- Rozumiem, że Trybunał nie jest w stanie zmusić Rosji do ponownego rozpatrzenia sprawy zbrodni katyńskiej. Jest jednak w stanie dopominać się od Rosji wyjaśnień, dlaczego ofiary tej stalinowskiej zbrodni do dziś nie zostały zrehabilitowane przez państwo rosyjskie. Jest też władny domagać się wyjaśnienia powodów tego, że z jednej strony Rosja uznaje Katyń za zbrodnię stalinowską, a z drugiej nie podejmuje żadnych praktycznych kroków, żeby ją za taką uznać. Przecież to zwykła dwulicowość, uprawomocniona wyrokiem Trybunału w Strasburgu.
- Takie wyroki Trybunału w sprawach historycznych staną się teraz normą?
- Proszę sobie wyobrazić, jakim skandalem zakończyłoby się to, kiedy Niemcy badaliby hitlerowskie zbrodnie wobec obywateli innych krajów, a potem stwierdzili, że wyniki śledztwa utajniają i mówią, że nie mieliśmy z tym wszystkim nic wspólnego. Przecież to wywołałoby falę oburzenia w całej Europie, a jak znam życie, to Rosja byłaby w swoim oburzeniu najgłośniejsza. A w tej sprawie Trybunał boi się podjąć jakąkolwiek decyzję, która w Moskwie byłaby uznana za antyrosyjską.
- Dziś państwo rosyjskie pielęgnujące pamięć o Związku Radzieckim dostało sygnał, że może mieć w nosie także zbrodnie popełnione na własnych obywatelach, bo Trybunał dał mu do ręki precedensowy wyrok?
- Właśnie. Nie jestem pewien, czy Trybunał zdaje sobie sprawę, że w poniedziałek sam znacząco ograniczył swoje kompetencje. W imię czego, wyjaśniliśmy wcześniej. Okrył się hańbą i zachował się niegodnie prestiżu, jakim powinien się cieszyć. Co najgorsze, zrobił to nie pierwszy raz i obawiam się, że nie ostatni.
Nikita Pietrow
Wiceszef rosyjskiego Stowarzyszenia Memoriał