Trump terroryzuje Zełenskiego. A powinien Putina

2025-10-20 11:58

Donald Trump pochwalił się sukcesem dyplomatycznym na Bliskim Wschodzie, ale w sprawie wojny w Ukrainie kieruje swoją presję nie tam, gdzie powinien. Zamiast naciskać na Władimira Putina, stara się zmusić Wołodymyra Zełenskiego do ustępstw, co może mieć katastrofalne skutki dla bezpieczeństwa Europy i wiarygodności USA.

Trump nakrzyczał na Zełenskiego?  „Jeśli Putin zechce, zniszczy cię”

i

Autor: Alex Brandon/ Associated Press
  • Trump buduje narrację sukcesu po rozejmie Izrael–Hamas, choć konflikt nie został realnie rozwiązany.
  • W relacjach z Ukrainą stosuje strategię presji — wymierzoną jednak w Zełenskiego, a nie w Putina.
  • Zachowanie Trumpa sugeruje, że dąży do szybkich sukcesów medialnych, nie realnego pokoju.
  • Brak realnych środków nacisku na Rosję ujawnia polityczną bezradność Trumpa wobec Putina.

Trump szuka szybkich zwycięstw – nawet kosztem Ukrainy

Piątkowa wizyta Wołodymyra Zełenskiego w Białym Domu nie poszła tak, jak się tego spodziewano. Ukraiński prezydent zamiast z pociskami Tomahawk wrócił do Kijowa z niczym. Donald Trump znów bowiem wierzy, że dopieszczanie Putina przyniesie koniec wojny w Ukrainie. Opromieniony rozejmem w wojnie Izraela z Hamasem uwierzył, że jest w stanie zakończyć też starcie ukraińsko-rosyjskie.

Sukces w Izraelu? Tylko pozorny rozejm bez gwarancji pokoju

W ubiegły poniedziałek Trump witany był w Izraelu jak bohater narodowy, który doprowadził do rozejmu w Gazie i powrotu żywych jeszcze izraelskich zakładników porwanych przez Hamas w 2023 r. z terytorium Izraela. W Knesecie przywitały go gromkie brawa, a wszyscy dookoła podkreślali geniusz Trumpa, który sprawił, że krwawy konflikt z Hamasem dobiegł końca. Otoczenie amerykańskiego prezydenta nie mogło się publicznie nachwalić Trumpa, nazywając podpisany rozejm najważniejszym wydarzeniem pokojowym na Bliskim Wschodzie od dekad.

To, co o tym porozumieniu mówiono i pisano, pokazuje kilka rzeczy. Najważniejsza – administracja Trumpa nie zawraca sobie głowy trwałymi rozwiązaniami. Wstrzymanie działań wojennych w Gazie to tylko rozejm, który w każdej chwili może być złamany. Wbrew narracji Trumpa i jego ludzi, nie rozwiązuje w żaden sposób konfliktu palestyńsko-izraelskiego. Bez odpowiedzi pozostają pytania o status Strefy Gazy, o to kto ma w niej sprawować władzę, co dalej z Hamasem. I co stanie się z Zachodnim Brzegiem. Trumpowi sukces – nawet jeśli okaże się krótkotrwały – którym do końca kadencji, a nawet swojego życia będzie się chwalił. Można wokół tego robić show. I to się liczy.

Presja na Zełenskiego zamiast na Putina – poważny błąd dyplomatyczny

Niemniej istotne jest to, że Trump chciałby iść za ciosem i zakończyć wojnę w Ukrainie. Nie liczy się dla niego to, na jakich warunkach się to stanie i jak trwałe będzie wstrzymanie walk. Nawet jeśli do ewentualnego rozejmu dojdzie na warunkach Putina, najważniejsze, by móc chełpić się kolejnym sukcesem dyplomatycznym.

I wreszcie zmuszenie Hamasu i Izraela do rozejmu podpowiada Trumpowi, że znalazł uniwersalny klucz do rozwiązywania wszystkich problemów tego świata.

Co zadziałało na Bliskim Wschodzie? Przede wszystkim to, że Trump zmusił Benjamina Netanjahu do podpisania porozumienia. Do tej pory i jego poprzednik, Joe Biden, i on sam, pozwalali izraelskiemu premierowi niemal na wszystko – od ludobójstwa na ludności Strefy Gazy, po igranie z autorytetem USA. Przez dwa lata Netanjahu sabotował negocjacje z Hamasem i torpedował wszelkie potencjalne porozumienia pokojowe. Trump w końcu powiedział dość i skorzystał w końcu z możliwości wywierania nacisku na Netanjahu.

Z różnych doniesień medialnych wynika, że rozmowy z izraelskim premierem nie przebiegały, delikatnie mówiąc, w miłej atmosferze. Ale okazały się skuteczne. Netanjahu zmiękł.

Sądząc po relacjach z piątkowego spotkania z Zełenskim, na którym Trump miał krzyczeć na ukraińskiego prezydenta, kląć jak szewc i zmuszać do przyjęcia rosyjskich warunków, amerykański prezydent próbuje zastosować tę samą taktykę na odcinku ukraińsko-rosyjskim. Problem polega na tym, że terroryzuje nie tę osobą, którą trzeba. W tej wojnie to Putin jest Benjaminem Netanjahu i to jego trzeba przymusić do pokoju. Nie Zełenskiego.

Dlaczego Trump nie może zakończyć wojny w Ukrainie?

W przypadku izraelskiego premiera Trump miał jego oczywiste formy nacisku w postaci miliardów dolarów przeznaczanych na dozbrajanie Izraela i nieustanne wsparcie dyplomatyczne dla tego kraju. W przypadku Putina Trump musiałby stworzyć jakieś formy nacisku na Rosję. A przede wszystkim chcieć to zrobić. Ostatnie miesiące wskazują, że ma z tym ogromny problem. Najwyraźniej uległ rosyjskiej propagandzie, która przekonuje od dawna Zachód, że nie da się jej pokonać, więc nawet nie warto próbować. Amerykański prezydent stara się więc iść na łatwiznę, znów próbując zmusić ofiarę do kapitulacji wobec swojego kata. I będzie to robił, póki jego ego znów nie zostanie urażone przez Putina. Wtedy znów przez chwilę będzie formułował wobec niego groźby, których nie spełni. I tak w kółko. Jednym słowem to nie Trump zakończy wojnę w Ukrainie, bo brakuje mu politycznej sprawczości i determinacji, by to zrobić.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki