Donald Trump

i

Autor: Gage Skidmore flickr.com Były prezydent Donald Trump oskarżony o zawyżanie wyceny swoich nieruchomości

Polacy w amerykańskich wyborach

Trump kocha Polaków i co z tego? Jego miłość nie ochroni nas przed Rosją

2024-10-08 14:34

Nie potrzebujemy słyszeć, że Trump kocha Polskę. Potrzebujemy amerykańskich gwarancji dla NATO i wygranej Ukrainy, a tego kandydat Republikanów może nam nie dać – komentuje Tomasz Walczak

Walka o duszę amerykańskiej Polonii

Trwa walka o duszę amerykańskiej Polonii. Miesiąc przed wyborami prezydenckimi w USA Donald Trump udzielił wywiadu polskiej telewizji, w którym nie szczędził Polsce i Polakom wyznań miłości. Głosy Amerykanów polskiego pochodzenia mogą bowiem zdecydować o wyniku amerykańskiego wyścigu prezydenckiego.

„Kocham Polaków. Mam nadzieję, że na mnie zagłosują, bo druga strona nie kocha Polaków i nie szanuje religii” – powiedział w wywiadzie dla telewizji Republika Donald Trump. To próba uwiedzenia amerykańskiej Polonii, która – tak się składa – stanowi ważny element w wyborczej układance za oceanem. Polacy mieszkają w kilku kluczowych dla wyniku wyborów stanach.

Polacy wskazują prezydenta USA

Przypomnijmy, że w USA nie ma wyborów powszechnych, w których zwycięża nie ten, który zdobędzie więcej głosów w skali kraju. Decydują wyniki z poszczególnych stanów, gdzie zwycięzca bierze wszystko. Większość z nich jest stabilna albo Demokratyczna, albo Republikańska. Gra toczy się o tzw. stany niezdecydowane, m.in. Pensylwanię, Michigan czy Wisconsin. Polacy stanowią w nich od 6 do 8 proc. mieszkańców. Wziąwszy pod uwagę, że w 2020 r. Joe Biden wygrał wybory w Wisconsin różnicą 21 tys. głosów, tamtejsza półmilionowa Polonia może okazać się kingmakerem.

Trump nas kocha, Harris chce nas chronić przed Trumpem

Historia pokazuje, że ten kandydat, na którego głosuje większość Amerykanów polskiego pochodzenia, najczęściej wygrywa. W 27 ostatnich elekcjach tylko trzy razy poparli przegranego. Ostatni raz w 1980 r., kiedy większość z nich zagłosowała na Jimmy’ego Cartera, który przegrał z Ronaldem Reaganem. Polonia to też idealni niezdecydowani wyborcy, którzy raz głosują na Republikanina, raz na Demokratę, nierzadko kierując się interesami Polski. Tak było w 1917 r., kiedy poparli Woodrowa Wilsona, który obiecywał nam niepodległość. Tak było w 1984 r. w przypadku twardo walczącego z komunizmem Reagana. Tak było z Clintonem, kiedy obiecał Polsce wejście do NATO. W 2016 r. większość zagłosowała za Trumpem. Cztery lata temu poparli Bidena. Jest więc o co grać.

Wie to nie tylko Trump. Wie to także Kamala Harris, która w czasie debaty z kandydatem Republikanów odbywającej się w Pensylwanii, grzmiała, żeby Trump głośno powiedział 800 tys. Polaków zamieszkujących ten stan, kiedy sprzeda Polskę Putinowi. Jej sztab opublikował też spot wyborczy, który Polaków pokazywał jako wiernych sojuszników, których Trump na pewno zdradzi.

Miłość nie jest walutą bezpieczeństwa

Teraz Trump w swoim pustosłowiu opowiada o wielkiej miłości do Polski i Polaków. Przekonywał też, że nikt tyle dla Polski nie zrobił co on. Problem z tymi umizgami polega na tym, że nawet jeśli Donald Trump kogoś kocha, to tylko siebie. Miłość nie jest też walutą w kwestiach bezpieczeństwa.

Z punktu widzenia bezpieczeństwa Polski dwie rzeczy są kluczowe. Jedna to amerykańskie wsparcie dla Ukrainy i przekonanie Waszyngtonu, że powinna wygrać wojnę z Rosją. Druga to gwarancje Stanów Zjednoczonych dla NATO. W obu tych kwestiach Trump idzie wbrew interesom naszego kraju.

Upokorzyć Ukrainę

Jeśli wierzyć kandydatowi Trumpa na wiceprezydenta, Ukrainę chce zmusić do upokarzającego pokoju z Rosją, który nagrodziłby wysiłki wojenne Putina, gwarantując mu zachowanie zdobyczy terytorialnych i trzymanie Ukrainy z dala od NATO.

Co do samego Sojuszu, Trump traktuje go jako obciążenie dla Stanów Zjednoczonych – skarbonkę bez dna, która za pieniądze amerykańskiego podatnika roztacza parasol ochronny nad jadącą na gapę w kwestiach bezpieczeństwa Europą. Podważa tym samym sens istnienia NATO oraz tworzy wrażenie, że Ameryka nie przyjdzie Europie z pomocą w wypadku wojny na Starym Kontynencie.

Trump wierzy w świat Putina

Pamiętamy też prezydenturę Trumpa, który na złość Niemcom chciał wycofać większość amerykańskich sił z tamtejszych baz. Chciał też wycofać Amerykanów z Korei Południowej, bo uważał, że USA nic z obecności tam nie mają. Tylko sabotaż ze strony członków jego administracji i przegrana z Bidenem powstrzymały te i inne fatalne pomysły Trumpa. Tym razem, jeśli wygra, otoczy się ślepo wierzącymi w jego nieomylność ludźmi, którzy nawet najgłupsze decyzje Trumpa wcielą w życie.

Nawet jeśli naprawdę kocha Polaków, to nie możemy być pewni, czy nie zdemontuje architektury bezpieczeństwa, na której opiera się dziś względny spokój, z jakim żyjemy. Trump nie wierzy w międzynarodowe instytucje, dzięki którym Polska nie jest tylko przystawką na koncercie mocarstw. On wierzy w świat Putina, w którym imperia dogadują się między sobą, a mniejsze państwa są tylko nawozem historii. Gdyby został znów prezydentem USA, niczego dobrego by to Polsce nie wróżyło.