Adrian Zandberg

i

Autor: East News

Zandberg: Tradycja Solidarności z 1980 r. jest nam bliska

2015-10-21 21:14

Adrian Zandberg w rozmowie na wyłączność z ,,Super Expresse" opowiada o programie nowoczesnej lewicy! "Super Express": - Jeden wieczór wystarczył, by stał się pan ulubieńcem mediów, które stawiają pana w gronie zwycięzców debaty liderów komitetów wyborczych. Zaskoczenie? Adrian Zandberg: - Ja się cieszę, że w końcu udało nam się zainteresować media programem Partii Razem. Bo przez ostatnie tygodnie organizowaliśmy wiele konferencji prasowych, rozmawialiśmy o naszych merytorycznych propozycjach czy to w sprawie polityki naukowej, "odśmieciowienia" rynku pracy, czy zmiany w systemie podatkowym, i to zainteresowanie nie było największe. Mam nadzieję, że teraz, dzięki debacie to zainteresowanie wzrośnie, i chyba tak się dzieje.

- Mówi pan o merytorycznym programie Razem. Co proponujecie?

- Główne sprawy - po pierwsze sprawiedliwość podatkowa. Chcemy doprowadzenia do autentycznej progresji podatkowej, takiej, jaka działała i działa w wielu krajach zachodnich. My dziś w Polsce mamy problem - na papierze jest progresywny system podatkowy, w którym wysokość podatku uzależniona jest od dochodu. Niestety, w rzeczywistości ćwierć miliona najbogatszych podatników ucieka z tego systemu, płacąc podatek liniowy dla podmiotów prowadzących działalność gospodarczą. Tworzy się dziura w systemie podatkowym, którą należy zatkać. Chcemy też podniesienia kwoty wolnej od podatku - nie może być tak, że najbiedniejsi, którzy ledwo wiążą koniec z końcem, dorzucają się jeszcze do podatku dochodowego. Żeby było to możliwe, żeby to zrobić odpowiedzialnie, musimy poprosić tych, którzy zarabiają bardzo dużo, by dorzucili się do wspólnego garnka. Chcemy stworzyć system, w którym najbiedniejsi i średniacy płacą mniej, a zamożni, którym powodzi się dobrze, dorzucają się bardziej do wspólnego dobra. Także dlatego, że oni w większym stopniu z tego wspólnego dobra korzystają. Chodzi o odpowiedzialność tych, którym się powiodło, za całe społeczeństwo.

- Środowiska wolnorynkowe mogą odbić piłeczkę - korporacje wyprowadzają pieniądze dlatego, że w Polsce system podatkowy jest mało przyjazny przedsiębiorcom i płacenie podatków w kraju się nie opłaca...

- Tylko problem polega na tym, że aby pod tym względem być konkurencyjnym, należałoby wprowadzić zerową stawkę podatku dochodowego i w ogóle przestać opodatkowywać firmy. Przecież w Polsce mamy podatek CIT w porównaniu z innymi krajami dosyć niski. Na dłuższą metę nie było z tego powodu wzrostu wpływów do budżetu. Mimo że mamy niski podatek, firmy i tak robią wszystko, by go nie płacić. Wynika to z tego, że naszym zdaniem kluczowa, jeśli chodzi o ściąganie podatków, nie jest wysokość składek, ale sprawność urzędów skarbowych. My w Polsce nie mamy klauzuli obejścia prawa podatkowego, to poważny problem. Przez to urzędy skarbowe są bezradne w konfrontacji z najlepszymi prawnikami wynajmowanymi przez wielkie korporacje.

- Wasi konkurenci z Ruchu Kukiz'15, a także eksperci na przykład z Centrum im. Adama Smitha mówią o jednoprocentowym podatku obrotowym zamiast szkodliwego podatku CIT. Podatek taki byłby łatwy do ściągnięcia, a urzędy skarbowe praktycznie stałyby się zbędne. Brzmi to chyba atrakcyjniej niż podniesienie podatków czy zwiększenie kontroli skarbowych?

- My jesteśmy sceptyczni w stosowaniu podatku obrotowego na szeroką skalę. Są różne gałęzie gospodarki - w jednych podatek taki sprawdziłby się doskonale, w innych nie - z uwagi na to, że w różnych dziedzinach gospodarczych są inne marże. Wprowadzenie podatku obrotowego nie jest złotym rozwiązaniem, które można wprowadzić jednym pociągnięciem pióra. Naszym zdaniem nie jest przypadkiem, że większość państw na świecie zdecydowała się na wprowadzenie korporacyjnego podatku dochodowego. Kluczowe jest, by system ten był domknięty, w Polsce domknięty nie jest.

- Państwo mówicie o opodatkowaniu przedsiębiorców. Ja wielokrotnie opisywałem przedsiębiorców zniszczonych przez aparat państwa, także urzędy skarbowe. Większość tych ludzi to naprawdę nie biznesmeni odpalający cygara od studolarówek, ale ludzie ciężko pracujący, właściciele rodzinnych firm, którym ledwo starczy na obowiązkową składkę ZUS. Szczerze mówiąc - postulat wzmocnienia urzędów skarbowych może być dla tej grupy nieco przerażający.

- W tym tkwi problem, że urzędy skarbowe, nie umiejąc zabrać się do największych, statystyki robią na maluchach. To poważny kłopot. Ale powiedzmy sobie szczerze, to nie małe firmy mające problem z ZUS-em, ale wielkie korporacje wyprowadzają pieniądze za granicę. Dla niewielkich firm mamy zresztą konkretną propozycję.

- Jaką?

- Chcemy, żeby w Polsce składka ZUS była naliczana proporcjonalnie do zysku firm. W tej chwili ta składka jest bardzo płaska. W efekcie najmniejsze firmy, często osoby prowadzące jednoosobową działalność, nie są w stanie zapłacić co miesiąc składki ZUS, a jednocześnie najwięksi, najlepiej zarabiający płacą dokładnie taką samą składkę. To jest zresztą odpowiedź na pytanie, skąd taki deficyt w systemie ubezpieczeń społecznych. Mówił o tym już przed laty Ryszard Bugaj, niestety, był zbyt mało słuchany. My się w Polsce przyzwyczailiśmy do stereotypu, że przedsiębiorcy to jednolita grupa społeczna. Tymczasem ci drobni, samozatrudnieni, w gruncie rzeczy często interesy w dużo większym stopniu mają wspólne z pracownikami niż z rekinami biznesu.

- Waszym sztandarowym hasłem jest likwidacja umów śmieciowych. Są grupy społeczne, gdzie jest to problem. Są jednak zawody, w których umowa o dzieło jest korzystniejsza niż uwiązanie na etacie. Przykładem są choćby honoraria autorskie. Nie obawiacie się, że odgórnie zakazując śmieciówek, wylejecie dziecko z kąpielą?

- Kiedy my mówimy o problemie umów śmieciowych, nie mamy na myśli artystów czy dziennikarzy, którzy faktycznie wykonują dzieło, które ma charakter określony i zgodny z ustawą. My mówimy o sytuacji, w której umowy cywilnoprawne są używane w zastępstwie umowy o pracę. Do podpisywania śmieciówek zmuszane są sprzątaczki, ochroniarze, są całe gałęzie gospodarki, które uzależniły się od takiego patologicznego modelu zatrudnienia. We wczorajszym "Dzienniku Gazecie Prawnej" ukazał się ważny artykuł o tym, jak dramatyczny będzie wpływ zatrudnienia młodych ludzi na śmieciówkach na ich przyszłe emerytury.

- Jako lewica skupiacie się na sprawach ekonomicznych. Jak będziecie podchodzić do spraw światopoglądowych?

- Dla nas sprawy równości bez względu na płeć czy przeniesienia ciężaru finansowania lekcji religii na związki wyznaniowe są sprawą oczywistą. Nie chcemy jednak, by spór o to zdominował scenę publiczną. To, co nas różni od Palikota, to to, że my z praw mniejszości nie robimy taniego show.

- Jesteście lewicą niekomunistyczną. Jak podchodzicie do spraw upamiętniania Żołnierzy Wyklętych, rozliczeń przeszłości czy pomocy dla ludzi Solidarności, dla których nie znalazło się miejsce w III RP?

- Na naszej konwencji występował Stefan Adamski, działacz Razem w Gdańsku, który w sierpniu 1980 roku był redaktorem biuletynu strajkowego w Stoczni Gdańskiej. Ludzi solidarnościowej Lewicy po 1989 roku wypartych z życia politycznego jest w naszych szeregach sporo. Tradycja Solidarności jest bez wątpienia nam bliska, na pewno nie odczuwamy żadnego sentymentu do totalitarnego reżimu, jaki był w Polsce przed kilkudziesięcioma laty. Z drugiej strony - dla ludzi młodych rok 1989 jest datą tak samo historyczną jak rok 1939. To odległa przeszłość, która jest w małym stopniu związana z ich dzisiejszymi problemami. Razem jest odpowiedzią na problemy tego pokolenia.

Zobacz także: Kim jest Adrian Zandberg. Sylwetka lidera. Partia Razem