Subtelność, z jaką partia Jarosława Kaczyńskiego wzięła się do rządzenia, przypomina nieco alkoholika, który po okresie przymusowej abstynencji znów sięgnął po kieliszek. Zamiast jednak zadowolić się setką wódki, puścił się w pijackie tango i zupełnie przestał się kontrolować. Kilkanaście dni wystarczyło, by PiS bezmyślnie rozpoczął walkę na wszelkich możliwych frontach. Zamiast obiecywanego w kampanii umiarkowania, mamy więc kolejne ekscesy władzy, których apogeum jest na razie poruta, jaką sieje PiS i Andrzej Duda ws. Trybunału Konstytucyjnego. Można nawet zrozumieć pisowską troskę o pluralizm tej instytucji, ale sposób, w jaki ten pluralizm PiS chce utwardzać, delikatnie mówiąc, pozostawia wiele do życzenia. I PiS, i prezydent, ignorując orzeczenia TK, narażają się na oskarżenia o łamanie konstytucji. Rządzący obóz ma to jednak w poważaniu. Jest tak pijany zdobytą władzą, że zachowuje się, jakby jutra miało nie być. Albo jutro też miało do niego należeć. Jakby w zaćmieniu umysłu zapomnieli, że w demokratycznym państwie władza nie jest dana raz na zawsze.
Dziś może politycy PiS czują się królami życia, ale królem życia bywa się tylko jeden dzień. Głupcem zostaje się na całe życie. Kiedy politycy PiS wypadną w końcu z alkoholowego ciągu i dojdą do rozumu, może do nich trafić, że bankiet życia, na którym zabalowali, skończył się tęgim kacem. W latach 90. w telewizji triumfy święcił program "Wódko, pozwól żyć". Coś czuję, że doświadczenia polityków PiS z pierwszych miesięcy ich rządów staną się kanwą nowego formatu telewizyjnego o roboczym tytule "Władzo, pozwól żyć". Będą się w nim zwierzać, jak władzy dali się uwieść i jak jej nadmiar ich zniszczył. Milionowa widownia gwarantowana.
Czytaj: Skowron: Skąd PiS takich bierze?