Rządowa propaganda jednak nie próżnuje i przekonuje, że żadna dodatkowa opłata nie sprawi, że ceny benzyny pójdą w górę. Orlen już podjął zobowiązanie, że w związku z planowanym wzrostem opłaty paliwowej na jego stacjach nie zapłacimy więcej. Politycy PiS próbują nas przekonać, że państwowy gigant zmusi do tego samego konkurencję. Czy aby na pewno? Orlen może i jest liderem rynku paliwowego, ale w żadnym razie nie jest monopolistą – kontroluje tylko 30 proc. rzeczonego rynku. Trudno więc sobie wyobrazić, żeby reszta graczy – w dużej mierze będąca w rękach prywatnych – chciała się bawić w charytatywne gesty i rezygnować z żelaznej logiki maksymalizacja zysków. Co więcej cenę paliwa dyktują nie polityczne decyzje nominantów PiS we władzach Orlenu, ale sytuacja na globalnych rynkach ropy naftowej. Dziś rząd może się chwalić, że benzyna jest tańsza niż za PO, ale jeszcze 3 lata temu za baryłkę ropy trzeba było zapłacić ponad 100 dolarów. Dziś to ok. 50 dolarów. Ceny tego surowca podlegają jednak dużym wahaniom i tania ropa nie jest dana raz na zawsze. A każda podwyżka na rynkach to wzrost cen na stacjach benzynowych. Jeśli więc rząd obiecuje, że ceny nie wzrosną, czas łapać się za portfel.
Tomasz Walczak VIDEOBLOG: Opłata paliwowa. Będą podwyżki na stacjach benzynowych?
2017-07-14
13:22
Nic nie budzi w ostatnich dniach takich emocji jak planowana podwyżka opłaty paliwowej. Tym bardziej irytująca, że PiS nie przestaje chwalić się doskonałą sytuacją budżetową. Skoro jest tak dobrze, to po co kolejny podatek, przez który Polacy będą musieli głębiej sięgnąć do kieszeni?