Tomasz Walczak

i

Autor: super express

Tomasz Walczak: Tanie państwo nie dla PiS

2017-12-20 6:00

Zaczęło się od PiS. W 2005 roku partia rzuciła hasło "taniego państwa", które natychmiast stało się fetyszem nie tylko partii Jarosława Kaczyńskiego, ale także PO Donalda Tuska.

Szybko z hasła "tanie państwo" stało się praktyką, wprowadzaną w życie z uporem godnym lepszej sprawy kolejno przez rządy jednej i drugiej ekipy. Jednak coś, co w założeniu miało ograniczyć wydatki na biurokrację, zwłaszcza tę wyższego szczebla, zmieniło się w bicz na szeregowych pracowników instytucji państwa. Dygnitarze dalej żyli jak pączki w maśle, a oszczędnościami wykazywali się w walce z zatrudnieniem sprzątaczek, ochroniarzy i personelu technicznego. Rozpoczął się proceder outsourcingowania usług, czyli zatrudniania firm, wynajmujących potrzebnych pracowników, który zrodził mnóstwo patologii. Nie dość, że ludzi zatrudniano na śmieciówkach za głodowe pensje, to jeszcze praktycznie nie obowiązywał ich Kodeks pracy. Tanie państwo okazało się państwem z tektury, co świetnie opisał głośny raport Ośrodka Myśli Społecznej im. Lassalle'a.

Sporo się od publikacji tego raportu zmieniło na lepsze, ale oszczędności nadal szuka się na najniższych szczeblach. PiS, idąc po władzę, chciał skończyć z państwem dziadowskim, ale nie bardzo mu się to udaje. Śmieciówki, niskie pensje i powszechna frustracja szeregowych pracowników budżetówki to obraz nędzy państwa, które powinno być modelowym pracodawcą, ale uporczywie nie chce nim być. Za to na szczytach biurokracji wszystko po staremu. "Super Express" podsumował dwa lata rządu Beaty Szydło i okazało się, że w tym czasie jej ekipa rozdała sobie 200 mln zł nagród. Wiadomo, władza sama się wyżywi. A państwo jak było dziadowskie, tak dziadowskim pozostaje. Także dzięki wysiłkom obecnej ekipy rządzącej.

ZOBACZ TAKŻE: Walczak: PiS zbiera to, co zasiał