W ten sposób prezes PiS oficjalnie usankcjonował to, co w pisowskich mediach mówiło się już dwa dni po gorącej nocy 16 grudnia - opozycja próbowała przejąć władzę na ulicy. W nawiązaniu do najtrwalszego mitu prawicy spod znaku PiS - tego o obaleniu rządu Olszewskiego - była mowa wręcz o "nocnej zmianie 2.0". Budowa tej brawurowej opowieści trwa w najlepsze. Kilka dni temu okazało się na przykład, że domniemana junta miała jednak swojego generała, a był nim - o zgrozo! - Donald Tusk. Zdekonspirowały go pisowskie media, które ujawniły, że jego wizyta w Polsce dzień po wydarzeniach w Sejmie była zaplanowaną akcją: miał odegrać "kluczową rolę w puczu". Teraz europoseł PiS Tomasz Poręba miał stwierdzić, że "próba obalenia rządu była skoordynowana z dziennikarzami i posłami Parlamentu Europejskiego". Czekam, aż dzielni Sherlockowie z PiS odkryją, że dziennikarze działali z poruczenia bezpieki z San Escobar, a kontaktowali się z jej agentami poprzez przerobione na radioodbiorniki farelki. Dokąd zaprowadzi nas ta niekończąca się opowieść o puczu? Dowiemy się, że o wszystkim wiedział i całą akcję pobłogosławił sam Putin? Że opozycja jest w zmowie z ISIS i planuje zamachy w Warszawie, żeby zdestabilizować sytuację w Polsce, a potem na gruzach "dobrej zmiany" wprowadzić tu prawo szariatu, a gorących patriotów wziąć w jasyr? No, cóż, nawet by to jakoś spinało różne opowieści snute przez PiS: od demonicznego Putina mordującego polskiego prezydenta, po tzw. Państwo Islamskie, które na Polskę nasyła - jak to odkrył pan prezes - uchodźców przenoszących pierwotniaki, pasożyty i cholerę. PiS lubuje się w tego typu wymyślnych teoriach spiskowych. Swoją pozycję na scenie politycznej budował najpierw na micie esbecji, która zza kulis sterowała III RP. Kiedy jego potencjał się wyczerpał, emocje elektoratu skupiono wokół katastrofy w Smoleńsku, która szybko zmieniła się w osobliwą opowieść o zamachu. Ponieważ od tej tragedii minie zaraz 7 lat, a PiS u władzy nic w tej sprawie nie wyjaśnił, szuka nowych narracji, które porwą jego żelazny elektorat. Bajki z mchu i paproci o domniemanym puczu opozycji świetnie się do tego nadają, bo można w nich zmieścić wszystkie namiętności PiS: spiski obcych służb, mroczne knowania ubeków, strach "beneficjentów III RP" przed utratą wpływów, no i wreszcie Tuska.
Zobacz: Karczewski: Kaczyński powtarza nam, że nie jesteśmy aniołkami