Skoro już to wiemy, warto się zastanowić, czy rzeczywiście program 500 plus wypycha kobiety z rynku pracy. I tak, i nie. Oczywiście, jego wprowadzenie pomogło kobietom podjąć decyzję, żeby rozstać się z pracą i zostać w domu. Ale więcej niż o fatalnym wpływie tego świadczenia na aktywizację zawodową kobiet mówi nam to o polskim rynku pracy. Jak bowiem niskie muszą być pensje w tym kraju, jeśli niektórym Polkom bardziej opłaca się nie pracować i ewentualne straty finansowe zrekompensować sobie świadczeniem na dzieci. W kraju, w którym ponad 10 proc. obywateli zarabia pensję minimalną, a 1/3 pracuje na umowach śmieciowych, gdzie stawka minimalna nie obowiązuje, trudno się dziwić, że ci najniżej opłacani i najbardziej wykorzystywani wolą porzucić codzienny kierat.
Zamiast więc obrażać się na 500 plus, które ma przecież wiele plusów, lepiej zwiększać presję na wzrost płac. Tylko wtedy kobietom przestanie się opłacać porzucać pracę i żyć wyłącznie ze świadczeń. Wzrost wynagrodzeń rozwiąże zresztą nie tylko ten, ale setki innych problemów - społecznych i gospodarczych. Ograniczenie biedy, zwiększenie konsumpcji, a co za tym idzie - napędzanie koniunktury czy wreszcie wymuszenie wprowadzania innowacji przez przedsiębiorców, którzy nie będą już mogli obniżać kosztów marnymi pensjami - wszyscy na tym wygrywają.
W Polsce pokutuje jednak przekonanie, którym terroryzują nas przedsiębiorcy i spora część ekonomistów, że wzrost wynagrodzeń prowadzi do zwiększenia bezrobocia. Na razie mamy dowody na to, że utrzymywanie niskich pensji wypycha ludzi z rynku pracy, a to nie służy nikomu.
Zobacz: Sławomir Jastrzębowski: Oracja mecenasa Giertycha trafia do kosza