Przykra sprawa. Mecenas Giertych solidnie się natrudził nad swoją historyjką pod tytułem „Afera futrzarska została zmyślona” i cała ta jego wykreowana z wielkim trudem nieszczęsna fabuła trafia właśnie do kosza. Perorował pan mecenas na procesie i po procesie, że jego klientka Monika Janowska zatrzymana na gorącym uczynku kradzieży w sklepie na Florydzie nigdy niczego nie ukradła, i że wszystko wymyślił między innymi okropny „Super Express”. Wmówił to niektórym nieszczęśnikom w ich nieszczęsne głowy. Tłumaczyliśmy sądowi, że Monika Janowska, wtedy jeszcze Głodek, została zatrzymana w sklepie na gorącym uczynku nie przez „Super Express”, tylko przez ochronę i policję, że w torbie miała – według policji i ochrony USA – ukradzione rzeczy, i że przyznała się do winy. Polski sąd słuchał jednak i dał wiarę wersji byłego wicepremiera Giertycha, nie sprawdzając dokładnie amerykańskich dokumentów z sądu. „Super Express” został nieprawomocnie uznany za winnego przez polski sąd, który wydał kuriozalny wyrok. Na jego mocy mielibyśmy przez miesiąc przepraszać panią Janowską na pierwszej stronie. Giertych trochę sobie potriumfował i delikatnie się popuszył. Długo to nie trwało, bo aż do dzisiaj. Dziś „Super Express” publikuje dokumenty z amerykańskiego sądu pokazujące wyraźnie, że pan mecenas Giertych, delikatnie mówiąc, minął się z prawdą. Chcę być przekonany, że kłamał nieświadomie wprowadzony w błąd przez swoją klientkę Monikę Janowską. A pani Monika Janowska może mieć w związku z tym prawdziwe problemy, przy których kradzież w sklepie w USA to błahostka. Pani Monika Janowska razem z drugą kobietą została zatrzymana w amerykańskim sklepie na kradzieży 5 grudnia 2012 roku. Na miejscu przyznała się do winy – tak wynika z dokumentów amerykańskiej policji. W polskim sądzie Janowska twierdziła jednak, że niczego nie ukradła, że nie przyznała się do winy i policjant mógł coś źle zanotować. Po niekorzystnym dla „Super Expressu” wyroku mecenas Giertych rzekł publicznie światu między innymi: „Ponieważ obie panie nie przyznały się do winy (gdyby się przyznały, wystarczyło zapłacić mandat w wysokości ok. 1000 USD), sprawa trafiła do sądu”. I tu jest gwóźdź programu, „Super Express” publikuje dziś zeznanie złożone przez Monikę Janowską po zaprzysiężeniu w amerykańskim sądzie DWA MIESIĄCE po kradzieży w sklepie, 20 lutego 2013 roku. Na pytanie, czy była w sklepie 5 grudnia, odpowiada: „Tak”. „Czy będąc tam, włożyła pani jakieś rzeczy do torby?” „Włożyłam” – mówi Janowska. „Czy przeszła pani obok punktu sprzedaży z towarami, które włożyła pani do torby?”, „Przeszłam” – mówi Janowska. „Czy miała pani zamiar zapłacić za towar?”. „Nie” – mówi Janowska, dodając na końcu: „Jest mi bardzo przykro z powodu tego, co się wydarzyło”. Bardzo ciekawa sytuacja. Czy niewinni ludzie przyznają się do winy? Robią to po dwóch miesiącach, w których mogli starannie przemyśleć sytuację? Bo dwa miesiące po kradzieży w sklepie przesłuchiwana w sądzie na Florydzie, zaprzysiężona Monika Janowska przyznaje, że jednak kradła! Dwa miesiące później! I jak ona teraz wyjaśni polskiemu sądowi, któremu mówiła wyraźnie, że nigdy nie przyznała się do kradzieży? Jak wyjaśni, że okłamała sąd? I tu jest problem, bo składanie fałszywych zeznań to przestępstwo karane więzieniem. Jak wyjaśni to przemilczane zeznanie naiwnym dziennikarzom TVN-u Dorocie Wellman i Marcinowi Prokopowi, którym mówiła, jak to zawsze była niewinna i nic nie zrobiła, i jak bardzo została skrzywdzona przez „SE”? Ja oczywiście nie sugeruję, że ktoś w USA zatuszował sprawę, bo nie mam na to dowodów, ja tylko z naciskiem twierdzę, że „Super Express” dochował dziennikarskiej staranności, i że okłamywanie „Super Expressu” to bardzo niebezpieczna zabawa. O składaniu fałszywych zeznań przed sądem zawiadomiliśmy polską prokuraturę..
Sławomir Jastrzębowski: Oracja mecenasa Giertycha trafia do kosza
2016-12-06
3:00
Sławomir Jastrzębowski, redaktor naczelny "Super Expressu", komentuje sprawę procesu sądowego z Moniką Janowską.